środa, 30 maja 2012

Rozdział 47

Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy. Czułam jak coś we mnie rośnie - poczucie winy. Moje oczy zaszły mgłą.  Złapałam rękę Danielle i zaczęłam płakać. Spodziewałam się , że ona wyrwie swoją dłoń i mi przyłoży , natomiast Dani zaczęła głaskać mnie po włosach i mówić do mnie kojącym tonem "Nie płacz , Emily". Po kilku minutach podniosłam głowę , wstałam i przytuliłam ją. Tak , zgadza się przytuliłam Danielle. Strażnik natychmiast kazał mi siadać , bo inaczej byłby zmuszony zakończyć widzenie. Spełniłam jego prośbę i usiadłam.
-Przepraszam...-zaczęła Dani , spuszczając głowę. Nadal nie puszczając mojej ręki.
-Nie , Danielle to ja przepraszam. - przerwałam jej. To przeze mnie znalazłaś się w tym miejscu , jestem beznadziejna. Wiem , ale proszę wybacz mi. Nie mogę znieść myśli , że mogłabyś mnie nienawidzić. Jeśli jednak nie masz zamiaru....
-Emily. - tym razem przerwała mi Danielle. - Nie powinnaś mnie przepraszać. To ja zrobiłam coś złego , nie ty. Uświadomiłaś mi też , iż wcale nie kochałam Liama. W końcu gdybym go kochała , na pewno nie całowałabym się z kimś innym. Prawdę mówiąc na twoim miejscu zachowałabym się tak samo.
Nie wierzyłam w jej słowa. Były one...piękne. Dani nareszcie zrozumiała swoje błędy. Uśmiechnęłam się szeroko. Z torebki wyjęłam małą paczkę. Brunetka rzuciła mi pytające spojrzenie.
-Otwórz. - mruknęłam , podsuwając jej pakunek.
Po spotkani z mamą Dani w centrum handlowym , postanowiłam odwiedzić jej córkę i zrobić jej miłą niespodziankę. Razem z Tio znaleźliśmy odpowiedni dla Niej prezent. Danielle uśmiechnęła się lekko i rozpakowała paczkę. Usta zakryła dłonią , a w jej oczach zauważyłam łzy. Kupiłam jej łańcuszek z otwieranym serduszkiem. W środku umieściłam nasze wspólne zdjęcie. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Danielle podniosła się z krzesła i przytuliła mnie. Zrozumiałam , dlaczego Liam ją pokochał. Była piękna , mądra i sympatyczna. Nie mogłam , tylko pojąć jednego. Po co byli jej dwaj faceci.
-Mogę cię o coś zapytać ? - zagadnęłam , nerwowo ruszając oczami.
-Jasne.
-Po co byli ci dwaj faceci ?
Dani głośno przełknęła ślinę. Słyszałam bicie jej serca , czułam jej zapach. Widziałam całą ją , ale nie miałam pojęcia co dzieje się w jej głowie.
-Wiesz...zwątpiłam w siebie. Nie byłam pewna swoich umiejętności , zapomniałam o wartościach. Chciałam usłyszeć od kogoś , że jestem dla niego ważna i że mnie kocha. Dopiero gdy usłyszałam od ludzi , że jestem piękna i utalentowana zorientowałam się , iż czynie źle , lecz nie mogłam zrezygnować z Liama. Bałam się , że już nigdy tego nie usłyszę. - łkała Peazer.
Złapałam ją za ramię , chcąc tym samym oznajmić , że może przestać. Dani wtuliła się we mnie i płakała. Wiecie jak się wtedy czułam ? Jak Matka Teresa z Kalkuty. Po kilku minutach odciągnęłam od siebie Danielle , odgarnęłam z jej buzi włosy i szepnęłam:
-Teraz ja będę ci o tym codziennie przypominać.
***
Wpadłam do Tour Busa. Chciałam wręczyć Louisowi i Mag prezenty , które dla nich kupiłam. 
-Cześć kochani , wróciłam ! - zawołałam. Zamarłam. Na łóżku miziali się Boo Bear oraz Fleur. Poczułam w sercu ukłucie. Chociaż z Lou łączyła mnie wyłącznie przyjaźń , zrobiło mi się smutno.
-Mhm...przepraszam , ja już wychodzę. Nie będę przeszkadzać. -mruknęłam , zawracając.
-Emily , nie. Nie wychodź. - odparł Tomlinson. 
Odwróciłam się. W moich oczach pojawiły się łzy. Miałam dość. Tak , sama zaproponowałam mu żeby umówił się z Fleur , ale tylko po to by zapomniał o mnie. 
-Tak , Emmo zostań. - mruknęłam blondyna sarkastycznie. W jej głosie było więcej chłodu niż na Antarktydzie. 
-Na imię mi Emily.
-Ta , mhm co mnie to obchodzi.
Na Boga , co Louis widział w tej dziewczynie ? Owszem , była piękna. Blond loki sięgające do pasa , zaokrąglenia w odpowiednich miejscach , płaski brzuch , nogi do nieba i anielski wyraz twarzy. Gdyby żyła w czasach bogów greckich mogłaby konkurować z Afrodytą.
-Chcesz herbaty ? Kupiłem twoją ulubioną - zieloną z imbirem. 
Uśmiechnęłam się szeroko. Tomlinson zapamiętywał takie małe rzeczy , o których Harry nawet nie miał pojęcia.
-Nie , chciałam ci coś dać i zmykam. - rozejrzałam się po Tour Busie. - Wiesz może gdzie jest Magdalena ?
-Razem z Zaynem poszła na koncert Taylor Swift. Powinni za niedługo wrócić. 
-Kochanie , mógłbyś zrobić mi mojej ulubionej herbaty ? - wtrąciła się Fleur , opierając się o Boo Beara. 
Louis zmarszczył brwi i rzucił blondynie karcące spojrzenie. Jedną z wielu rzeczy , których nie lubił Lou było rozkazywanie mu. Dlatego dość często kłócił się z chłopakami. W tamtym momencie również zapowiadało się na spięcie , więc postanowiłam wkroczyć i wręczyć Tomlinsonowi prezent. Z torebki wyjęłam mały pakunek. 
-Proszę to dla Ciebie. - powiedziałam , wręczając brunetowi paczkę. Wyglądał na zdenerwowanego. Zaczął nerwowo oblizywać wargi. 
-Ale ja nie mam nic dla ciebie.
-Nie musisz mieć. Przyjmij to jako podziękowanie za trasę. - dodałam , uśmiechając się od ucha do ucha. Louis uśmiechnął się lekko i odpakował prezent. Gdy zobaczył , co jest w środku zaczął krzyczeć i skakać po busie jak oszalały. 
-Em , dzięki to świetny prezent. Na pewno nikt takiej nie ma. - oznajmił Lou przytulając mnie. Po chwili puścił mnie i założył bluzę z napisem Swag Masta From Doncasta. Wiedziałam , że mu się spodoba. Pożegnałam się z Leur (Louis + Fleur) , wyszłam i ruszyłam w stronę Trafalgar Square , gdzie odbywał sie koncert Swift.
***
Siedziałam w polskiej kawiarence Daquise razem z Magdaleną , która opowiadała mi o koncercie Taylor. Ponoć piosenkarka popełniła totalną gafę zakładając do czarnej bluzki haftowaną ręcznie białą kamizelkę. Poleis nie mówiła nic o muzyce , paplała tylko o stylizacjach artystki , ale co jej się dziwić , w końcu jest stylistką. Lecz nie zaprosiłam jej tu , aby posłuchać relacji z koncertu. Chciałam dać jej prezent. Z torebki wyjęłam małe pudełeczko i podsunęłam je jej. Mag rzuciła mi pytające spojrzenie. Zabawne było to , iż miała podobny wyraz twarzy do Louisa. 
-To podziękowanie za wspaniały czas , który spędziłyśmy razem w trasie. - parsknęłam. - Otwórz.
Magdalena uniosła lekko kąciki ust i otworzyła wieczko. Jej oczom ukazała się moja płyta "Little But Loud" , która miała premierę dopiero jutro. Na okładce zamieściłam mój podpis i podziękowanie dla Niej , ale było to tylko na jej egzemplarzu. Brunetka zakryła usta i rozpłakała się. Zrobiłam kwaśną minę. Pewnie nie spodobał jej się mój zestaw na okładce. Przyjrzałam się mu jeszcze raz. Nie był taki zły. Rurki , luźny biały sweterek i kremowy kapelusz z brązowym paskiem łączyły się w jedną zgodną całość.
-Czy płaczesz , bo ten zestaw jest jeszcze gorszy od tej kamizelki Swift ? - zapytałam , przysiadając się do Mag.
-Nie tępaku , wspaniały prezent. To urocze. - podziękowała luba Malika. Po chwili ona również wyjęła małą torebeczkę. - Ja też coś dla ciebie mam. Proszę.
Uśmiechnęłam się lekko i zajrzałam do torebki. W środku leżała złota bransoletka z serduszkiem , prawie taka sama jak Magdaleny. Czułam jak wypełnia mnie szczęście. Jednym zręcznym ruchem wyjęłam bransoletkę.  Przyjrzałam się dokładniej sercu. Zauważyłam , że jest na nim wygrawerowany napis "What Makes You Beautiful". Zarzuciłam ręce na szyję Mag i rozpłakałam się. Ten prezent był fantastyczny. Już wiedziałam , że zyskałam przyjaciółkę na całe życie.
_______________________________________________________________________________________
Cześć kochani. Oto rozdział , następny postaram się dodać w weekend. Przepraszam , jeśli nie spodobał się wam , ale teraz przechodzę trudny czas. A ! I chcę dodać , że w następnym rozdziale pojawi się dość dużo Demi.Stay Strong Devonne

poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział 46

Wstał piękny dzień. Na ziemię spadały ciepłe promienie słońca , na niebie nie było ani jednej chmurki. Mieszkańcy Londynu wyszli na zewnątrz , by cieszyć się tak wspaniałą aurą. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Taka pogoda sprawiała , że człowiekowi chce się żyć. Wygramoliłam się spod pierzyny , włożyłam moje kapcie i ruszyłam w stronę kuchni. Przy stole siedziała cała ekipa i dyskutowała o czymś zaciekle , kiedy pojawiłam się w kuchni rozmowy natychmiast ucichły. Harry wyciągnął ręce uśmiechając się szeroko. Podeszłam do Niego i usiadłam na jego kolanach. Obdarzyłam go pocałunkiem. Jutro gramy nasz ostatni wspólny koncert , jutro także jest premiera mojej debiutanckiej płyty. Spojrzałam na zgromadzonych przy stole. Wszyscy szczerzyli się do mnie jakbym była milionem dolców.
-Co się wam stało ? - zapytałam , biorąc kawałek sałaty do buzi. Na pewno coś knują , ich uśmiechy nie zwiastują niczego dobrego.
-Nic. Dzisiaj jest tak piękny dzień , że uśmiech nie schodzi nam z twarzy. - odparł Niall.
-Zaczynam się was bać. - oznajmiłam , chrupiąc marchewkę którą zabrałam z talerza Lou. Chłopak zaczął wrzeszczeć "It's mine" i wyszedł z Tour Busa. Zdecydowanie mi go brakowało. Dokończyłam marchewkę , po czym odeszłam od stołu i poszłam się pakować. Dzisiaj wieczorem spędzimy ostatnią noc w Tour Busie. Klęknęłam i otworzyłam małą szafeczkę. Pełno w niej było kosmetyków , zdjęć , listów od fanów i pamiątek. Całą zawartość wrzuciłam do małej walizki. Może trasa przyniosła ze sobą wiele niespodzianek , ale był to wspaniały czas. Nagle do głowy wpadł mi niesamowicie dobry pomysł. Z szafy wyjęłam sweterek sięgający do pępka w etno wzory oraz niebieskie rurki (klik). Włosy zostawiłam rozpuszczone i pobiegłam w stronę najbliższego centrum handlowego.
***
Moim genialnym planem miały być prezenty dla uczestników trasy. Miałam już kupione kilka drobiazgów. Dla Zayna naszyjnik z lusterkiem , dla Hazzy bluzę z kocimi uszami i łapkami , dla Nickole - laptop z jej imieniem , dla Horana przenośną kuchenkę , Liam za to otrzyma książkę pt. "Jak radzić sobie ze złamanym sercem". Musiałam jeszcze znaleźć podarki dla Mag i Boo Bear'a. Byłam w Zarze , ale nie znalazłam niczego , co nadawałoby się na prezent. Westchnęłam.
-oo ! Kogo ja tu widzę ! 
Odwróciłam się na pięcie. W moją stronę szedł Tio. Uśmiechnęłam się i pobiegłam w jego stronę. Wyglądał inaczej niż kilka tygodni temu. Zamiast koszulki i spodenek ubrany miał garnitur. Przytuliłam go i zmierzyłam wzorkiem.
-W tym stroju prawie bym cię nie poznała. - oznajmiłam , wskazując na garnitur. Wyglądał jak mój ojciec , kiedy chodził do pracy. Tyle , że mój ojciec miał około 30 i pracował jako prawnik. A i wcale nie był moim tatą.
-Muszę jakoś wyglądać. W końcu pracuję dla Vouge'a. 
Otworzyłam buzię z wrażenia.
-Naprawdę ? To gratuluję. - zarzuciłam mu ręce na szyję i uściskałam go. - To świetne wieści.
Wow , więc znałam jednego z najlepszych fotografów w UK. Wiem , że to śmieszne ale poczułam się jak ktoś ważny.
-A co właściwie tutaj robisz ? - zapytał Tio , rozglądając się po sklepie.
-Szukam prezentów dla przyjaciół.
"Budda" przejechał dłonią po włosach i dodał:
-Opowiedz mi coś o nich , to z chęcią ci pomogę.
Opisałam bardzo dokładnie Magdalenę i Lou. Zajęło mi to około 15 minut. Wątpiłam jednak by to coś pomogło. Znałam to centrum jak własną kieszeń ,a Tio w Londynie mieszkał dopiero od kilku tygodni. Chłopak jednak po moim opisie , wziął mnie za rękę i zaprowadził do sklepu Home & You. W środku zobaczyłam projekt , który spodobał mi się i miałam zamiar go zamówić. Jednakże ktoś popukał mnie po ramieniu. Odwróciłam się , a przede mną stała kobieta około pięćdziesiątki. W jej oczach widziałam strach i zmęczenie , wokół ust miała lekkie zmarszczki prawdopodobnie od uśmiechu. Była kobietą szczęśliwą , ale coś zburzyło jej mały wesoły świat. 
-Dzień Dobry , przepraszam że przeszkadzam lecz chciałam panią przeprosić. - zaczęła kobieta. 
Nie rozumiałam tej sytuacji , przecież nic mi nie zrobiła.
-Jestem mamą Danielle. - dodała po chwili.
Zrozumiałam. Chciała bym wybaczyła Dani ten incydent z napaścią. Poczułam narastającą gulę w gardle. Głośno przełknęłam ślinę.
-Ale dlaczego mówi mi to pani , a nie ona ? - zapytałam.
W tamtym momencie poczułam się jakbym to ja była zbrodnialcem. Czułam się winna. Gdybym nie podała Dani serum , nigdy nie siedziałaby w więzieniu. 
-Danielle nie jest złym człowiekiem , proszę mi wierzyć... każdy z nas...
-..popełnia błędy. - dokończyłam , łapiąc za rękę mamę Danielle. - Ale myślę , że to ja powinnam przeprosić pańską córkę.
***
Siedziałam na niewygodnym krześle w małym pomieszczeniu z obdartymi ścianami. Żarówka co kilka minut gasła i włączała się ponownie. Nigdy nie miałam zamiaru zjawić się w tym miejscu. Nagle głośno otworzyły się drzwi , pojawiła się w nich Danielle. Wyglądała na przygnębioną. Kiedy mnie ujrzała uśmiechnęła się lekko , strażnik rozpiął jej kajdanki.
-Witaj Emily. - powitała mnie Dani.
-Dzień Dobry Danielle.
_____________________________________________________________________________________________
Przepraszam was za tak okropny rozdział. Jest do dupy i nie wciskajcie mi kitu , proszę. Mam zły humor , więc i rozdział wyszedł zły. Następny postaram dodać się w środę. Prosiłabym was o komentarze. xoxo Devonne

środa, 23 maja 2012

Rozdział 45

Leć do tego kim jesteś
Wspinaj się na twoją gwiazdę 
Uwierz, że znajdziesz skrzydła

Lecieliśmy właśnie samolotem do Dublina na nasz przedostatni koncert. Wszyscy byliśmy strasznie zmęczeni trasą i najchętniej zaszylibyśmy się w naszych łóżkach i z nich nie wychodzili. Spojrzałam za okno. Pod nami rozciągały się niesamowite widoki. Chciałam pokazać je Hazzie , lecz gdy obróciłam głowę zobaczyłam że śpi.  Uśmiechnęłam się do siebie , pocałowałam go w czoło i rozejrzałam się po samolocie. Louis był zaczytany , Liam gadał ze swoim wymyślonym przyjacielem , Niall z Nickole zacieszali że lecimy do rodzinnego kraju blondyna , Zayn miał w uszach słuchawki i podśpiewywał cicho. Jedyną osobą , z którą mogłam pogadać była Magdalena. Wzięłam z talerza winogrono i rzuciłam w nią. Mag spojrzała w moją stronę , posłała mi przepiękny uśmiech i wskazała na wolne miejsce obok siebie. Wstałam i poszłam w stronę wolnego fotela. 
-Nudzi Ci się , hm ? - zapytała Magdalena , uśmiechając się promiennie. Zawsze , kiedy ze mną rozmawiała - uśmiechała się. A gdy ona się uśmiechała to i ja się szczerzyłam.
-Bardzo.
-Ja już nawet nie dostrzegam tej nudy podczas lotu. - rzuciła Mag , odgarniając z czoła kosmyk włosów.
-Jak to ? - zapytałam zdezorientowana.
Magdalena zaśmiała się i walnęła mnie zabawnie w ramię. Na jej ręce wisiała piękna bransoletka , której nigdy wcześniej nie widziałam. Była srebrna z serduszkiem , na którym napisane było For The Love Of Daughter. 
-Ładna bransoletka. - mruknęłam , wskazując na nadgarstek na którym wisiała.
Poleis popatrzyła na nią i lekko się wyszczerzyła.
-Dostałam ją na 14 urodziny od rodziców jako wyraz ich miłości. Wiesz , byli bardzo zapracowani. Można powiedzieć , że wychowali mnie dziadkowie. Cammie ma identyczną. Zawsze zakładam ją , gdy za nią tęsknię. - odparła brunetka , obracając bransoletkę wokół nadgarstka. Wiedziałam , co czuje. Strasznie tęskniłam za Jessie. Nie mogłam niestety z nią pogadać. Nie byłam dla niej rodziną , w końcu mój ojciec tak naprawdę nim nie jest. Moje oczy zamgliły się. Czułam się zraniona. Mag zauważyła to i przytuliła mnie. Dobrze , że miałam kogoś takiego jak ona. Kogoś tak wspaniałego.
***
Leżałam w Tour Busie na łóżku. Nie mogłam spać. Strasznie się denerwowałam. Za dwa dni na rynek wchodzi moja debiutancka płyta "Little But Loud". Bałam się , że będzie to totalna porażka. Usłyszałam czyjeś kroki. Szybko wrzuciłam pod poduszkę Iphone'a i udałam , że śpię. Ktoś przysiadł na moim łóżku. 
-Em , wiem że nie śpisz. - oznajmił Tomlinson. Louis ostatnio zaczął spotykać się z Fleur (kuzynka Harry'ego). Nie za bardzo ją polubiłam , więc trzymałam się od nich z daleka. W tym od Lou. Otworzyłam oczy i usiadłam. 
-Co się dzieje ? - spytał Boo Bear.
Hm , wiesz jestem sierotą , tęsknię za osobą całkowicie mi obcą , boję się że mój album będzie do kitu. - pomyślałam. Byłam wykończona psychicznie jak i fizycznie. Od kilku dni nic nie jadłam , a ćwiczyłam intensywnie. Mój głos też nie był w najlepszej formie. Wysokie dźwięki w ogóle nie wydobywały się z mojego gardła. Bałam się , po prostu się bałam że wszystko nad czym pracowałam od roku , szlag trafi. 
-Boję się , że mój album będzie totalną klapą. - odparłam , odwracając wzrok. Czułam się jak na spowiedzi. Parsknęłam śmiechem , rozśmieszyło mnie wyobrażenie Louis'a w sutannie. 
-Nie masz się czym martwić , mała. Twoja płyta na pewno będzie bombowa. Twoja muzyka nie może być zła. - ciągnął Tommo , kładąc mi rękę na kolanie. Poczułam w sercu ukłucie. 
-Louis , czy Fleur stanie pomiędzy mną a Tobą ? Czy między nami coś się zmieniło ? 
Brunet przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Brakowało mi uścisków. Brakowało mi Louis'a. Po policzkach spłynęły mi łzy. 
-Nic się nie zmieniło , Em. Nadal jesteś moją przyjaciółką i to nigdy się nie zmieni. 
Pociągnęłam nosem i wtuliłam się w Boo Bear'a. 
-Tęskniłam Lou.
-Tęskniłem Emily.

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 44

Czapkę bardziej naciągnęłam na uszy , w których miałam słuchawki. Zrobiłam groźną minę i wyszłam. Niebo było zachmurzone , chmury miały szarawy kolor i wyglądały na naprawdę ciężkie. Wspaniała pogoda do biegania. Wyjęłam z kieszeni moich czarnych dresów Ipoda i włączyłam piosenkę Miley Cyrus "Start All Over". Ten song zawsze dawał mi porządnego kopa. Tak samo jak listy ojca. Nie , nie mogę o nim myśleć. - skarciłam się w myślach. Ruszyłam. Na prawdę dawno już nie biegałam , nie żebym była w tym dobra. Na wfie   zawsze miałam najgorszy czas i mówiono mi , że biegam jak słoń. Dlatego właśnie kupiłam sobie cichobiegi , aby nikt nie uznał że przez jego ulicę biegnie jakiś słoń-uciekinier. Na twarzy poczułam mokre kropelki. Nie przejęłam się tą mżawką i biegłam dalej. Mały deszcz nie mógł mi przeszkodzić. Przebiegłam kilka przecznic , gdy rozpętała się wielka ulewa. Zaklęłam pod nosem i schowałam się przed deszczem na przystanku. Byłam zła. Za kilka dni premiera mojej debiutanckiej płyty , a ja wyglądam jak pulpet. Jeśli pogoda nie dopisze będę zmuszona rozpocząć głodówkę. A na koniec ulewy się nie zapowiadało. Z każdą sekundą z nieba spadało coraz więcej kropli. Kątem oka zobaczyłam , że obok mnie siedzi chłopak w zielonym dresie z czapką naciągniętą mocno na czoło. Bardzo dziwnie podrygiwał.
-Cześć. - powitałam go , uśmiechając się lekko. - Jestem Emily.
Nieznajomy nie odpowiedział. Uznałam , iż może nie zna angielskiego , w końcu jesteśmy w Skandynawii. Lecz zdziwił mnie fakt , że nawet nie odwrócił wzroku. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Głośno chrząknęłam.
-Witaj. Na imię mi Emily.
Chłopak nie zrobił nic , prócz tego że zaczął nucić znaną mi melodię. Byłam osobą wybuchową. Nie wytrzymałam i walnęłam go mocno w ramię.
-Nie wiesz , że to nie ładnie...Niall ?!
Gdy chłopak odwrócił głowę - rozpoznałam go. Był to nieznośny elf Horan. Z ucha wyjął słuchawkę , w której płynęła melodia "I don't Need You". Zaśmiałam się i wskazałam na słuchawkę.
-Słuchasz mojej muzyki ?
Horan szybko pokręcił przecząco głową i parsknął:
-Nie...hm...po prostu....no , w radiu leciała.
Stłumiłam uśmiech i kiwnęłam potakująco głową. Na twarzy farbowanego pojawił się rumieniec. Spojrzałam na zegarek , wskazywał godzinę 7. Zdziwiło mnie to , że Horan był na nogach o tak wczesnej porze. Był drugą osobą , którą najciężej było wyciągnąć z łóżka. Pierwszą byłam ja.
-Co robisz o tak wczesnej godzinie ? - zapytałam , wyjmując z ucha jedną z słuchawek. Niall podrapał się po głowie i uśmiechnął się nieśmiało.
-Wiesz , gdy chcę się rozluźnić biegam lub tańczę. -mruknął. - Ale o wiele lepiej wychodzi mi to pierwsze.
Zaśmiałam się. Niall zawsze palnął coś , co mnie rozbrajało. Spojrzałam w niebo. Chmury były coraz ciemniejsze.
-Co powiesz na śniadanie ? Widziałem ciekawą restaurację dwie ulice stąd. - zaproponował Irlandczyk.
Wstałam z ławki i ruszyłam pędem , krzycząc :
-Kto ostatni ten kupa Kevina !
***
Oparłam się o swoje kolana głośno dysząc. Ten pomysł , by ścigać się z Horanem nie był dobry. Nie dość , że przegrałam to :
a)byłam cała mokra od deszczu
b)potrzebowałam inhalatora
c)zostałam oficjalnie kupą Kevina
Jak się okazało Niall był świetnym sprinterem. Miał mocne mięśnie nóg (stąd te jego kangurze skoki na koncertach). Stał przy wejściu ze zwycięskim uśmiechem. Powiem wam , że wyglądał bardzo pociągająco ze strużkami potu spływającymi po czole i z poczochranymi włosami. Z kieszeni spodni wyjęłam inhalator ,wzięłam go do buzi i nacisnęłam.
-Wszystko w porządku ? - zapytał blondyn , zginając się w pół.
-Tak , już dobrze. - uśmiechnęłam się , wkładając z powrotem inhalator do kieszeni. Dobrze , że miałam go przy sobie inaczej musielibyśmy iść na pogotowie.
-Za taki bieg stawiam porządne śniadanie.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i weszłam do środka. W lokalu unosiły się cudowne zapachy , aż naszedł mnie apetyt. Usiadłam na ławce obok okna. Rozejrzałam się. Restauracja urządzona była w stylu lat 80. Ściany pomalowane były na jaskrawe kolory , podłoga była równie kolorowa. Z sufitu zwisała srebrna kula dyskotekowa , salę wypełniały hity z tamtych lat , kelnerki oraz kelnerzy chodzili ubrani we wzorzyste koszule , spodnie-dzwony i buty na obcasach (faceci też). Restauracja  żyła własnym życiem.
-Fajne miejsce , co ? - spytał Horan , podnosząc rękę by przywołać kelnera.
-Nawet bardzo.
Po chwili do naszego stolika podszedł kelner. Gdy zobaczył kogo ma obsłużyć zaczął krzyczeć. Wszystkie głowy zwróciły się w naszą stronę. Popatrzyłam na Niall'a wydawał się rozbawiony całą tą sytuacją. Facet zamiast podać nam menu uciekł i wrócił ze zdjęciami. Moim i Horana.
-Czy...czy możemy prosić o podpis ? - zapytał kelner , wskazując wejście do kuchni. Stał tam cały personel i gapił się na nas.
-Naturalnie. - odparłam , biorąc zdjęcie do ręki. Była to fotografia z sesji dla Seveteen. Byłam na nim bardzo ładna , co oznaczało dużo Photoshopa. 
-Zaczekaj Emily. - powiedział blondyn , zabierając mi zdjęcie z ręki. - Mamy jeden warunek.
-Tak ?
Spojrzałam na Niallera pytająco. Jego twarz przybrała cwaniacki wyraz.
-Dostaniemy darmowe śniadanie.
Zakryłam usta ręką , by stłumić chichot. Było to oczywiste zachowanie dla farbowanego. Wykorzystywał pozycję publiczną ile się dało. Kelner kiwnął potakująco głową i podał nam zdjęcia. Podpisałam zdjęcie i oddałam je. Facet podziękował i powiedział , że zaraz przyjmie zamówienie. 
-Dlaczego postawiłeś taki warunek ? - rzekłam , przesypując cukier na stół.
-Wiesz , jestem strasznie głodny , a w portfelu pustka. - oznajmił Niall.
-Życie gwiazdy pop. - roześmiałam się.

środa, 16 maja 2012

Rozdział 43


Stań tam i popatrz mi w oczy
I powiedz mi, że to wszystko co mieliśmy to kłamstwa


Czekałam na rodziców w restauracji. Miało być to pilne i poważne spotkanie rodzinne. Mama miała bardzo dziwny głos , gdy mi o tym mówiła. Rodzice spóźnieni byli o pół godziny. Rozejrzałam się po holu. W rogu sali siedziały jakieś nastolatki , które pewnie przyszły tu na lunch w czasie przerwy obiadowej , obok mnie młoda mama zmagała się z dzieckiem , by to zjadło marchewkę. Żadnego śladu mamy i taty. Nagle rozbrzmiał się dzwonek oznajmujący przybywających gości. Podniosłam głowę i zobaczyłam idących w moją stronę rodziców. Zawsze idealnie uczesana czupryna mamy była rozczochrana , a koszula taty - rozpięta. Zdjęli płaszcze i usiedli obok mnie. Matka rzuciła tacie porozumiewawcze spojrzenie. Nie miałam pojęcia , po co zwoływali spotkanie rodzinne w czasie trasy , zwłaszcza że do domu wracam za 6 dni.
-Emily. Musimy ci coś wyznać. - zaczęła mama , spoglądając mi prosto w oczy. - Uznałam wraz z ojcem , że już czas cię o tym poinformować.
Z każdą sekundą bałam się coraz bardziej. Najchętniej uciekłabym stamtąd. Moje serce biło jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Mama głośno wypuściła powietrze i złapała mnie za rękę.
-Chodzi o to , że.... - szepnęła , zamykając oczy.
-My nie jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami. - dokończył tata , kładąc mamę po plecach.
W moich oczach zgromadziły się łzy. Moje całe życie było jednym wielkim kłamstwem. Nigdy tak naprawdę nie znałam prawdy. Nie wiedziałam nic o sobie. Ukryłam twarz w dłoniach. Serce pękło mi na milion kawałeczków.
-Ale przecież...widziałam zdjęcia. - szepnęłam , spoglądając na mamę i tatę. - Mama miała brzuch. Była w ciąży.
Tata wstał , podszedł do mnie i zaczął gładzić mnie po włosach. Nie chciałam , by mnie dotykał , więc wstałam i podeszłam do okna.
-Słoneczko. Mama poroniła , ale zawsze traktowaliśmy cię jak własne. Niczego ci nie brakowało.
Kucnęłam. Nie miałam na nic siły. Ludzie , których kochałam i uważałam za rodziców byli tak naprawdę obcy dla mnie. Tata podszedł i objął mnie ramieniem. Odepchnęłam go i wrzasnęłam:
-Nie chcę was znać ! Zostawcie mnie w spokoju !
Zabrałam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z lokalu.
***
Pchnęłam lekko drzwi Tour Bus'a i weszłam do środka. Byłam cała przemoczona , kropelki powolno spadały na podłogę. Niall z Harry'm grali na Play Station. Kiedy weszłam do środka zaprzestali gry. H podszedł do mnie i odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów.
-Co się stało Emily ? - zapytał , pomagając zdjąć mi mokrą kurtkę. Nic już dla mnie nie miało sensu. Wtuliłam się w jego sweter i zaczęłam płakać. Najchętniej w tamtym momencie odeszłabym i już nigdy nie wróciła. Styles ujął moją twarz w swoje dłonie i powtórzył pytanie. Opowiedziałam mu o spotkaniu z rodzicami. Był tak samo zaskoczony jak ja. Hazza pocałował mnie lekko , jakby bał się , że może mi coś zrobić. Przez chwilę staliśmy w ciszy. Po kilku minutach odezwałam się:
-Harry , musisz mi coś obiecać. 
-Tak ?
-Obiecaj mi , że nigdy mnie nie okłamiesz.
Styles położył rękę na sercu i odparł:
-Obiecuję.
***
Usiadłam na krześle przed lustrem. Za godzinę miałam wyjść na scenę. Spojrzałam w lustro. Wydawało mi się , że nie ma już Emily. Jest ciało , ale dusza gdzieś zaginęła. Pewnie w kłamstwach. Podeszła do mnie makijażystka i rozpoczęła swoją pracę. Pod toną makijażu zniknęła gdzieś dawna ja. Kiedy nie byłam sławna , nie musiałam się malować , wtedy byłam sobą. Nie musiałam nikogo udawać. Po kilkunastu minutach otworzyłam oczy i zobaczyłam całkiem inną osobę. Moje policzki nie były zapadnięte , cera była świeższa , a rzęsy bardzo długie. Uśmiechnęłam się lekko i podziękowałam. Czekała mnie jeszcze garderoba i fryzjer. Najpierw ruszyłam do garderoby. Garderoba - był to mały pokoik w którym stało pełno wieszaków z ciuchami , wąska skórzana kanapa oraz lustro. Postanowiłam założyć szarą koszulkę , jeansowe rurki , srebrną marynarkę i trampki w panterkę. Wcisnęłam się w ubrania i popędziłam pędem do stanowiska fryzjerskiego. Chris (mój fryzjer) krzyczał że w 15 minut nic nie zdąży zrobić. Miałam dość jego marudzenia , dlatego założyłam słuchawki na uszy i puściłam song Cher Lloyd "Love Me For Me". Ta piosenka zawsze mnie wzruszała i było tak i tym razem. Po moich policzkach poleciały łzy. Makijażystka gdy to zobaczyła wpadła w histerię. Chris również. Wstałam , pokazałam im środkowy palec i ruszyłam do łazienki. Pod całym tym makijażem i wymyślną fryzurą kryłam się prawdziwa ja. Dzisiaj miałam zamiar pokazać fanom jaka jestem naprawdę. Zmyłam makijaż i rozpuściłam włosy. Chociaż bez make up nie byłam idealna to wolałam siebie w naturalnym wydaniu niż jako umalowaną lalę. Stwierdziłam też , że ten strój w ogóle mnie nie wyraża. Poszłam ponownie do garderoby i zaczęłam szukać odpowiednich ubrań. Znalazłam. Przebrałam się w zielono-białą sukienkę i za duży czarny sweter. Kiedy wyszłam z przebieralni usłyszałam grupowy jęk. Cały sztab przeraził się. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam na tył sceny. 
-Emily , co ty robisz ? - zapytała mnie Carter.
Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam :
-Jestem sobą.

poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 42

Byłam w Goteborgu w studio nagraniowym. Chłopcy nagrywali tutaj kilka piosenek na drugi album. Po co byłam tam wraz z nimi ? Miałam nagrać z nimi duet do piosenki "She is so beautiful". Był to bardzo nastrojowy song napisany przez Eda. Z pewnością mogłam oznajmić , że jest 100 razy lepszy od "Moments". Nowy album One Direction miał ukazać się latem. Chłopcy postawili na trochę mocniejsze rytmy. Na krążku miał być też jeden song , który będzie rapowany. Za prośbą fanek - Derek (menedżer zespołu) dał Niallowi oraz Louisowi więcej solówek. Właśnie śpiewał Boo Bear , zamknęłam oczy , zaczęłam pstrykać palcami. Trochę mnie poniosło i zaczęłam śpiewać. Piosenkę zakończyły ciche akordy. Chłopcy zdjęli słuchawki i wyszli z kabiny nagraniowej. Wstałam i przytuliłam Harry'ego. Jego twarz miała zmartwiony wyraz.
-Świetnie sobie poradziliście. - oznajmiłam , zarzucając Hazzie na szyję ręce i całując go. Nie całował mnie tak jak zwykle. Nie był energiczny , był wręcz pozbawiony czułości. Spojrzałam na Niego pytająco , a on pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. To musiało być coś poważnego , bo H nigdy nie opuszczał kolegów w trakcie rozmowy ze mną.
-Emily... - zaczął Styles , opuszczając głowę. O niee , on chce ze mną zerwać. Akurat w dniu naszej kwartalnicy.
-Chcesz ze mną zerwać ? - zapytałam , zagryzając wargę.
-Nie , no co Ty. Byłbym wtedy największym głupcem. Po prostu razem z chłopakami musimy zostać w studio do późna i nie mogę iść z tobą na koncert.
Puściłam jego dłonie. W dzień naszej kwartalnicy musiał zostać w studio , by nagrywać jakieś głupie piosenki na jakiś głupi album.
-Jesteś zła ? - dodał po chwili loczek. W jego głosie usłyszałam nutkę zdenerwowania.
-Zła nie jestem , ale zawiedziona - owszem. Myślałam , że jestem dla ciebie ważniejsza niż muzyka. - odparłam , obracając się chwiejnie na pięcie. Chodzenie na wysokich obcasach to szkoła wyższej jazdy. Nie mogłam pojąć jak Mag potrafi w nich chodzić na co dzień. To obłęd. Harry złapał mnie za łokieć.
-Nie mów tak. Jesteś dla mnie ważniejsza , lecz... no muszę zostać. Takie są wymogi wytwórni.
W moich oczach poczułam łzy. Szarpnęłam ramię i mruknęłam :
-Odpuść sobie.
***
Siedziałam razem z Magdaleną i Nickole w jednej z wielu Goteborskich restauracji. Za oknem panowała zimna noc m na niebie nie było ani jednej gwiazdy , turyści chodzili od jednej budki z pamiątkami do drugiej. Grzebałam w mojej sałatce , jakby to była kopalnia. Nie byłam głodna , choć nie jadłam nic dzisiejszego dnia. Byłabym teraz z Harry'm na koncercie Jessie J , świętując naszą kwartalnicę.
-Nie wierzę , że to zrobił. - rzekła Nickole , zapychając się udkami w sosie ziołowym. 
Ostatnio przestałam jeść mięso i produkty przetworzone , jadłam wyłącznie warzywa i owoce. Chyba zostałam weganką. Sam widok mięsa mnie obrzydzał.
-Lepiej zostawmy już temat facetów. - zakomunikowała Mag. - Wypijmy za kobiety ! 
Wzniosłyśmy do góry kieliszki z czerwonym winem i stuknęłyśmy się. Zanurzyłam usta w napoju. Smak miał bardzo interesujący. Delikatny a zarazem ostry. Magdalena wypiła duszkiem cały kieliszek. Wyjęłam z mojej torby swój nowy telefon - Iphona i wystukałam wiadomość do Mag.
Co się dzieje mała ?
Po kilku sekundach komórka Poleis oznajmiła , że dostała wiadomość. 
Dziś rano poprztykałam się z Zaynem. Będzie okey. :)
Uśmiechnęłam się do brunetki szeroko i włożyłam do buzi kawałek sałaty lodowej z pomidorkiem koktajlowym. Poczułam , że jest mi nie dobrze. Przełknęłam jedzenie i popiłam szybko winem. Na szczęście wino zabiło ten okropny smak sałatki. 
-Nicki , jak poznałaś się z Niallem ? - zagadnęłam , by uciąć ciszę jaka między nami zastała.
Dziewczyna odgarnęła z twarzy brązową grzywkę , roześmiała się i zaczęła długą , naprawdę długą opowieść o jej spotkaniu z Horanem.
***
-Aaa ! - krzyknął Malik , kiedy pociągnęłam go za rękaw , gdy wychodził z budynku wytwórni. Musiałam stłumić w sobie śmiech. Zayn krzyczał jak mała dziewczynka. 
-Powiesz mi o co się pokłóciłeś ze swoją lubą ? - zapytałam , umieszczając go pod ścianą. Mulat zaśmiał się sarkastycznie. Najprawdopodobniej nie zamierzał nic powiedzieć . Z kieszeni spódniczki wyjęłam Iphona i pokazałam mu pewne zdjęcie.
-Jeśli mi nie powiesz , cały świat dowie się o tęczowych gatkach. - mruknęłam , unosząc jedną brew do góry. - Zrozumiano ? 
Kiwnął głową i opowiedział mi całą historię. Zayn powiedział Magdalenie , że podejrzewa ją o zdradę. Ze złości spoliczkowałam go. Mag była ostatnią osobą , którą posądziłabym o takie zachowanie. Nie zdziwiło mnie jej zachowanie na kolacji , była zwyczajnie zraniona. 
-Ale z ciebie dureń. - warknęłam przez zaciśnięte zęby.  - Mag za bardzo na tobie zależy , by cię zdradzić. Ona nie potrafiłaby cię nawet okłamać. A teraz tępaku. - nałożyłam duży nacisk na słowo "Tępak". - Lecisz do Magdaleny w podskokach , żeby ją przeprosić za zachowanie godne ułomnego. I tak masz powiedzieć "zachowanie godne ułomnego". 
Malik lekko się uśmiechnął i pobiegł w kierunku Tour Bus'a. Ruszyłam za nim. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękaw i ciągnie w stronę bus'a. Wyrywałam się , ale nie chciał puścić. Kiedy mnie puścił i podniosłam głowę do góry zobaczyłam Hazzę z gitarą i Jessie J ! H zaczął grać melodię do "Domino" , a Jessie zaśpiewała. Piosenkarka wykonała parę piosenek , uściskała Harry'ego i poszła. Styles podszedł do mnie i pocałował mnie lekko. Cała złość na Niego minęła.
-Przepraszam za to , że jestem takim osłem. Zależy mi na tobie i jesteś dla mnie najważniejsza. Nie mogę cię stracić. - szepnął brunet , patrząc mi głęboko w oczy.
 Przytuliłam go mocno i mruknęłam:
-Ja też nie chciałabym cię stracić. 
H wziął mnie na ręce i zaczął całować. Weszliśmy do Tour Bus'a i położył mnie na łóżku. Zdjął ze mnie koszule i pocałował mój kark. Nagle poczułam , że coś obok mnie się rusza. Spod pościeli wynurzył się Niall i rozpoczął wrzaski godne małp. Szybko podniosłam się , mruknęłam ciche "przepraszam" i pobiegłam w stronę swojego łóżka. 
-Co za napaleńcy. - burknął Horan , zakrywając głowę poduszką.
________________________________________________________________________________________
Witajcie moi mili ! Ostatnio zaskoczyło mnie trochę to , że coraz mniej komentujecie. Widziałam wasze komentarze i bardzo za nie dziękuję. I powiem wam coś. Nie jest to do końca potwierdzone , ale na pewno po Emily rozpocznę nowe opowiadanie. Chyba zacznę pisać je we wrześniu , bo wątpię by ktoś czytał w wakacje , ale jakieś będzie. xx

sobota, 12 maja 2012

Rozdział 41

-Sofia ? - spytałam , patrząc na roześmianą twarz. Byłam niemal pewna , że to ona. Musiałam znać odpowiedź. Dziewczyna przestała rechotać , a jej twarz przybrała poważny wyraz.
-Taak. - odpowiedziała , przeciągając samogłoski. Rzuciłam się na jej szyję i mocno przytuliłam. Wyglądała na otępiałą.
-To ja. Emily Backstorm. - dodałam. Sofii opadła kopara. Jej oczy błysnęły.
-Emily. Woow , bardzo się zmieniłaś. - oznajmiła , mierząc mnie wzrokiem.
-Ty też.
Sofia w żadnym stopniu nie przypominała tej samej osoby , którą spotykałam niemal codziennie dwa lata temu. Wtedy nosiła sukienki od Chanel , buty od Dee Zee i żakiety od Prady , miała blond włosy , takie same jak jej młodsza siostra Marie. A teraz ? Jej włosy były kolorowe niczym tęcza , na nogach miała tenisówki (totalne bezguście) , jej nogi opinały za duże jeansy o niemodnym kroju , a bluzka wyglądała , jakby był to przerobiony worek na ziemniaki.
-Co się stało , Sofii ? - zapytałam , patrząc na nią.
Jak dobrze pamiętałam Sofia chciała zostać modelką. Miała do tego idealne warunki. Była wysoka , miała ładną buźkę , wyczucie stylu i długie , zdrowe włosy.
-Ojciec wyrzucił mnie z domu. - mówiła Sofia drżącym głosem. - Wiesz dlaczego ? Bo oznajmiłam mu , że mam zamiar podróżować po świecie.
Zmarszczyłam brwi. Owszem , pan Brian był człowiekiem , którego łatwo było wkurzyć , ale nie posunąłby się do tego by wyrzucić córkę z domu. Na miłość Boską ! Jedna z jego wielu restauracji nosiła jej imię.
-Znam twojego ojca i...
-Nie pozwoliłaś mi dokończyć. - mruknęła , okręcając różowe pasemko wokół palca. - To pokręciłoby jego wszelkie plany. Nie miałby komu pozostawić sieci restauracji.
Wszystko stało się jasne. Pan Brian całe życie pracował na te restauracje , one były dla Niego jak dzieci. Tylko , że one przynosiły dochody. Nie zniósłby tego , gdyby dorobek jego życia przepadł.
-A co z Marie ?
-Ha ! Ona oczywiście jest ważniejsza. Ojciec kazał jej spełniać marzenia wpłacając na jej konto sześciocyfrową liczbę.
W mojej głowie pojawił się plan. Całkiem niezły plan.
-Wiesz , co...dzisiaj wieczorem idę na kolację do twojego ojca i myślę , że uda mi się nieco pozmieniać plany Marie.
Sofia uśmiechnęła się i mruknęła:
-Zawsze wiedziałam , że jesteś bystrzejsza od mojej siostruni.
Kelner do naszego stolika przyniósł zamówienie.
-Nie jestem głodna. - szepnęłam.
-Ja też nie.
Zostawiłam na stole 20 Euro i razem z Sofią wyszłyśmy z restauracji.
*** 
Siedziałam w restauracji razem z Hazzą , Marie i jej ojcem.
-Co słychać u Sofii ? - zaczęłam rozmowę. Pan Brian rzucił mi oskarżycielskie spojrzenie. Nie było zadowolony z pytania , pewnie w tamtym momencie nie był też zbyt uradowany moim towarzystwem. Otrzepał swoją kamizelkę i odpowiedział:
-Wszystko dobrze.
Łgał jak z nut. Brzydziłam się całą tą restauracją , panem Brian'em oraz Marie.
-A wie pan co. To dziwne. Bo spotkałam ją dzisiaj w centrum i żebrała. - rzuciłam bardzo ostrym tonem. Harry przesypujący sól nawet podniósł głowę zdziwiony. 
-To był jej wybór. - zagrzmiał właściciel restauracji. Miał głos niski i gruby. Bardzo męski , ale jeśliby mnie wkurzył mogłabym wrzasnąć na tyle głośno , że wszystkie szyby popękałyby.
-Nie to pan nie dał jej wyboru. - warknęłam. - Wie pan , że to podłe zachowanie jak na osobę publiczną. Gdyby tylko prasa się dowiedziała.
-Czy to szantaż ?
H teraz z zaciekawieniem przyglądał się kłótni. Jakby oglądał jedną z głupawych wenezuelskich telenoweli. Uniosłam ręce w geście obronnym. 
-W żadnym wypadku , o prostu wspominam o tym panu. I wie pan , to nie jest dobry pomysł , żeby Marie podróżowała i spełniała marzenia. - zaświergotałam głosem ociekającym słodyczą.
Pan Brian rzucił mi zaciekawione spojrzenie.
-Dlaczego ?
Zaśmiałam się sarkastycznie. A mój sarkastyczny śmiech nigdy nie zapowiada czegoś dobrego. Mam wtedy napad głupawki albo naprawdę okropny plan , który zamierzam wcielić w życie. W tym wypadku była to jednak odpowiedź B.
-Marie nie jest osobą asertywną. A co gdyby wpadła w krąg narkomanów i wywołałaby skandal ?! Mogłaby też zostać zmuszona do pracy w domu publicznym , a kiedy by się sprzeciwiła mogliby ją zabić... - rozpoczęłam mowę , którą przygotowałam sobie jeszcze przed kolacją. - Mogłaby również zajść w ciążę.
Pan Brian gładził się po swojej okazałej brodzie , patrząc w nie zidentyfikowany punkt. Bingo ! Moja przemowa dała mu powody do myślenia.
-Zobaczcie ! Przynieśli banany w czekoladzie ! - zawołała Marie , by tylko wyrwać ojca z zamyślenia. 
-Masz rację Emily...Marie powinna raczej...
-...odziedziczyć sieć restauracji. - dokończyłam. Pan Brian uśmiechnął się do mnie promiennie. Spojrzałam w stronę byłej przyjaciółki. Siedziała skulona na siedzeniu. Nie umiała się sprzeciwić ojcu , więc wiedziałam że sprawa jest załatwiona.
-Przepraszam was , ale muszę zadzwonić do Sofii. - dodał pan Brian.
Wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Noc była pogodna i optymistycznie zapowiadała następny dzień. Tak samo czułam się ja. Pełna optymizmu i pokojowo nastawiona do życia.
_________________________________________________________________________________________
Witam kochani ! To już 41 rozdział. Jak zauważyliście na stronie pojawił się nowy szablon , który wykonała dla nas moja przyjaciółka - Wiktoria. Serdeczne dzięki. Mam dla was pewną niespodziankę. Więc dzisiaj zdradzę wam , że do końca pozostało 8 rozdziałów + epilog. Dziękuję wam za wszystkie komentarze i mam nadzieję , że dotrwacie ze mną do końca. Devonne.

środa, 9 maja 2012

Rozdział 40

-Nie spełniłaś mojej prośby , więc pożałujesz.
Po całym ciele przeszły mi ciarki , odwróciłam się na pięcie , a osobę , którą tam zobaczyłam , tylko upewniły moje podejrzenia.
-J...jak ty się tu znalazłaś ? - szepnęłam , idąc tyłem , żeby tylko uciec przed Nią.
Zaśmiała się szyderczo i rzuciła się w moją stronę. Przewróciłam się , a ona usiadła na mnie i pociągnęła mnie za włosy. Krzyknęłam.
-Więzienny strażnik nie mógł się oprzeć mojej urodzie. - odpowiedziała , coraz mocniej ciągnąc mnie za włosy. - Dzisiaj dopełnię swoją obietnicę. Zabiję cię.
Na dźwięk tego słowa krzyknęłam. Przed oczami przeleciało mi całe moje życie. Wiedziałam , że Danielle jest do tego zdolna.
-Em...powinnaś...być. - usłyszałam głos mojej menadżerki. - Co ty tu do cholery robisz ?!
Carter znała tę historię z Dani i wcale jej się nie spodobała. Była strasznie wkurzona na ochronę , która jak się okazało była na piwie w pobliskim barze. Carter bez chwili zastanowienia rzuciła się na Danielle i..nieźle ją urządziła. Danielle miała złamaną rękę i podbite oko. Menadżerka kazała mi iść na scenę i zapewniła mnie , że zaraz zadzwoni po karetkę. Poprawiłam fryzurę i wybiegłam na scenę.
***
Siedziałam na łóżku Magdaleny , która przeczesywała moje mokre włosy. Miałam na sobie rozciągniętą koszulkę mojego taty z zespołem AC/DC i szare , przy duże dresy. Czułam jak bardzo trasa dała mi się we znaki. Nigdy bym nie założyła tej starej koszulki ojca , ale strasznie za nim tęskniłam i chciałam mieć na sobie coś , co należało do Niego. Pociągnęłam nosem.
-Hej mała , co się dzieje ? - zapytała Magdalena , przestając czesać moje włosy.
Znowu się rozkleiłam. Miałam dość tych wszystkich emocji. Po show dowiedziałam się od Carter o zarzutach Danielle. Nie były one motywujące. A co gorsza , czułam się jakbym to ja je popełniła.
-Wiesz...strasznie tęsknię za rodziną...a tak właściwie mam też podły humor. - wybełkotałam , uśmiechając się lekko.
-Dlaczego ?
Mocno zacisnęłam pięści.
-Chodzi o Danielle. - odwróciłam się i spojrzałam na Mag. Miała zmartwiony wyraz twarzy. - Ona nie zrobiła nic takiego. To wszystko przeze mnie.
Niebieskie oczy Poleis nagle się powiększyły. Czułam , że czeka na moją opowieść. Nie powiedziałam jej nic o Louis'e. Mocno złapała mnie za rękę , jakby chciała upewnić mnie , że mogę jej zaufać.
-Jej napad był uzasadniony. Zniszczyłam jej życie. Pamiętasz tę imprezę , na której wyznała prawdę ? Dolałam do jej herbaty serum prawdy. Ona miała mnie na smyczy...musiałam coś zrobić. Była z Liam'em , a lizała się z innymi to było nie w porządku. Tak samo moje zachowanie wobec Harry'ego. Ja zdradziłam go z Lou. - po ostatnim słowie zamknęłam oczy. Zbyt bardzo bałam się reakcji Magdaleny. Po moich policzkach spłynęły łzy. Nagle moje twarz znalazła się na ramieniu Mag. 
-Emily , postąpiłaś dobrze. - zapewniła mnie przyjaciółka , gładząc po plecach.
-Dziękuję ci. - szepnęłam , obejmując ją.
-Za co ?
-Za to , że jesteś taką wspaniałą przyjaciółką.
***
Szwędałam się po centrum handlowym w Aarhus. Musiałam jakoś odreagować to , co miało miejsce kilka godzin temu. Siedziałam na komisariacie czekając na przesłuchanie w sprawie zajścia Dani. Byłam strasznie zestresowana. Wszyscy na posterunku byli dla mnie bardzo mili , ale to i tak nic nie dało. Wyśpiewałam im wszystko , oprócz mojego romansu. Miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. A za kilka godzin niezbyt miłe spotkanie. Kolacja z Marie. Na wystawach było pełno ubrań , ale żadne nie było odpowiednie na tę okazję. Musiałam znaleźć jakąś sukienkę. Mama zawsze powtarzała mi , że na uroczyste okazje obowiązkiem jest założenie sukienki. Mijałam właśnie jedną z wielu wystaw , gdy moim oczom ukazała się cudowna kiecka. Złota sukienka vintage. Szybko wbiegłam do sklepu , zabrałam z wieszaka i poszłam do przymierzalni. Kiecka była jakby uszyta specjalnie dla mnie. Przejechałam dłońmi po materiale i okręciłam się. Będzie wyglądała bosko z moimi białymi butami typu Mary Jane. Zamieniam się w Mag. - pomyślałam. Zdjęłam sukienkę i ubrałam strój codzienny. Przy kasie pani zapakowała mi ją do torby o kolorze starego złota. Grzecznie podziękowałam i wyszłam. Postanowiłam pójść do małej restauracji , którą widziałam przy wejściu. Koło restauracji siedziała dziewczyna z kapeluszem przed sobą. Zrobiło mi się strasznie smutno i wrzuciłam jej 50 Euro. 
-Dziękuję. - mruknęła dziewczyna , rzucając mi coś w rodzaju uśmiechu. - Bardzo ładna bluza.
Spojrzałam na bluzę , którą miałam na sobie. Był to niemodny model w kolorze głębokiego fioletu kupiony kiedyś na wyprzedaży w Top Shopie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zdjęłam bluzę.
-Proszę. - rzekłam , podając dziewczynie bluzę. Wydawała mi się znajoma , jakbym z nią kiedyś rozmawiała. - Masz może ochotę na lunch ?
-Nie , nie mogę. - odparła , ubierając na siebie bluzę.
-Czy nie wiesz , że mi się nie odmawia ? - zapytałam , robiąc poważną minę. Po chwili zaśmiałam się i pomogłam jej wstać. Ruszyłyśmy w stronę restauracji. W środku pachniało rybami i owocami morza , których nienawidziłam. Usiadłyśmy , a wysoki blondyn przyniósł nam menu. Było tam tylko jedno danie bez owoców morza. I właśnie je zamówiłam.
-Poproszę sałatkę Cezara. - powiedziałam , podając kelnerowi kartę dań.
-Hmm...a ja poproszę placuszki z Quahongów.
W lokalu poza nami byli jacyś starsi państwo , którzy wyglądali na szczęśliwych. Przypominali mi moich dziadków , którzy byli już w związku małżeńskim od 30 lat , a między nimi miłość kwitła. Nagle do restauracji weszła grupa nastolatków. Kilku chłopaków w szerokich spodniach i dwie wysokie dziewczyny z o wiele za krótkimi spódniczkami. Omietli cały lokal władczym spojrzeniem , które zatrzymało się na nas.
-Patrzcie suczka znalazła sobie koleżankę. - zadrwił chłopak z bandaną na głowie. Chyba nie miał pojęcia z kim zadziera. Rzuciłam mu karcące spojrzenie i dodałam:
-Trzymaj tutaj 10 Euro i kup sobie pasek do spodni. Twoi rodzice na pewno są ubodzy. Będę się za ciebie modlić.
Chłopaka zamurowało i cały czerwony wyszedł wraz ze swoją grupą. Usłyszałam cichy chichot. Dziewczyna obok mnie śmiała się. Znałam ten śmiech. Pamiętałam go z dzieciństwa....
________________________________________________________________________________________
To już czterdziesty rozdział. Cieszę się , że ze mną tyle wytrzymaliście , ale to jeszcze nie koniec. Akcja trochę się rozwinie w następnym rozdziale. Mam nadzieję , że się podoba. ; ) A ! Za niedługo pojawi się też nowy wygląd , który jest naprawdę boski. :D

poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 39

Ze szpitala wypisano mnie po jednym dniu. Show w Berlinie zostało odwołane. Wiedziałam , że bardzo zawiodłam fanów , więc postanowiłam im to jakoś wynagrodzić. O 9 wstałam , ubrałam się i pobiegłam w stronę najbliższej kafejki internetowej. Kiedy weszłam w kawiarence nie było nikogo. Kasjerka zmierzyła mnie wzrokiem i rzuciła mi ciepły uśmiech.
-Dzień Dobry. Witam w Internet Cafe , czy mogę w czymś pomóc ? - powitała mnie kobieta , stając prosto , jakby właśnie w jej miejscu pracy zjawiła się Angela Merkel. Kasjerka mówiła biegle po angielsku , co bardzo mnie uspokoiło , dlatego że ja nie potrafię mówić po niemiecku (w liceum uciekałam z tej lekcji).
-Chciałabym skorzystać z komputera. - odpowiedziałam , zdejmując jeansową katanę. - I poproszę czarną kawę.
-Proszę wybrać sobie dowolny komputer , kawę zaraz doniosę.
Ruszyłam w stronę komputera. Usiadłam na krześle , pokrowiec z gitarą ustawiłam obok. Z szafy grającej płynęły dźwięki muzyki klasycznej. Unosił się różany zapach. Zalogowałam się na twitter'a i dodałam wpis.
Przepraszam za odwołanie koncertu. Wszystkich zainteresowanych zapraszam pod Bramę Brandenburską o godzinie 10. 
Po kilku minutach w TT znalazł się trend Emily's Concert. Kobieta przyniosła mi kawę. Pachniała cudownie. To było wszystko , czego potrzebowałam. Uśmiechnęłam się i upiłam łyk kawy. Smakowała lepiej niż te , które pijałam w pięciogwiazdkowych restauracjach. Gdy wypiłam kawę , wylogowałam się z twitter'a , założyłam pokrowiec na plecy i poszłam w stronę kasy. Wyjęłam portfel i wrzuciłam do słoika z napisem "Napiwki" 30 Euro.
-Ile płacę ? - zapytałam , patrząc na swój portfel.
-5 euro.
Położyłam na ladzie 10 , pomachałam kobiecie na pożegnanie i wyszłam.
***
Pod Bramą stało około tysiąca ludzi. Kiedy stanęłam na środku koła , w które się ułożyli zaczęli klaskać. Z pokrowca wyjęłam gitarę , którą dostałam na urodziny i rozpoczęłam song "1-4-3". Tłum śpiewał razem ze mną. Zauważyłam w tłumie znajomą mi twarz. Stała tam Marie Brian. Moja była przyjaciółka , jeśli w ogóle powinnam ją tak nazwać. Nie widziałam jej od dnia naszej kłótni. Ostatni raz widziałam ją 2 lata temu. Jej długie blond loki spadały na bladą twarz z kilkoma piegami na nosie , zielone oczy promieniały. Ubrane miała pomarańczowe balerinki , opinające zgrabne nogi jeansy i bluzkę w czarno-białe paski. Od dwóch lat nie zmieniła się w ogóle. Zaczęłam grać "Queen Of Drama". Ta piosenka najwyraźniej spodobała się jej , gdyż podrygiwała w rytm piosenki. Myślałam , że już nigdy w życiu jej nie ujrzę. A tu proszę spotkałam ją podczas trasy koncertowej w całkiem innym kraju. To właśnie przez Marie nie potrafiłam powiedzieć nic po niemiecku. Razem z nią uciekałam z tej lekcji , a później nie wyszło mi to na dobre. Musiałam pisać poprawkę z niemieckiego i straciłam przyjaciółkę. Nie chciałam , by podobała jej się moja muzyka. Chciałam , żeby ziewnęła i stąd odeszła , a ona cały czas tańczyła.
***
-Cześć Emily. Miło cię widzieć. - usłyszałam dziewczęcy głos. Wstałam i rzuciłam Marie karcące spojrzenie.
-Witam Marie. - odparłam , krzyżując ręce na piersiach. 
Dziewczyny nie zraniło moje odpychające zachowanie , wręcz przeciwnie uśmiechnęła się promiennie , odrzuciła włosy i oznajmiła : 
-Masz talent. Ten uliczny koncert był super.
Wyraźnie zaakcentowała słowo "super". Kątem oka zobaczyłam , że w moją stronę idzie kilkadziesiąt osób.
-Dzięki. - mruknęłam , pokazując ręką zbliżający się tłum. - Musimy zakończyć tę pogawędkę , obowiązki wzywają.
Marie nawet nie ruszyła się z miejsca. Kosmyk swoich włosów założyła za ucho i spytała:
-Czy dzisiaj wyjeżdżasz do Hamburga ?
Skinęłam głową. O 14 mieliśmy wyjechać z Berlina i ruszyć do Hamburga. O 20 show.
-A gdzie gracie następny koncert ?
Za moimi plecami ustawiła się już spora kolejka.
-Aarhus.
Blondynka zaklaskała i lekko podskoczyła. Zachowywała się jak nadęta bogaczka. Na znak zażenowania przewróciłam oczami.
-Więc zapraszam cię na kolację do restauracji "Marie". Możesz wziąć ze sobą chłopaka. Mam nadzieję , że przyjdziesz.
Fantastycznie. Moja dawna przyjaciółka zaprosiła mnie na kolację do jednej z wielu restauracji jej ojca.
-Dobrze. - burknęłam przez zaciśnięte zęby. - Przyjdę. Do zobaczenia.
Marie pomachała mi dłonią , a ja zastanowiłam się , jak mogłam przyjaźnić się z taką jak ona.
***
Emily Jade !
Zaczął się rok szkolny , a Ty już masz kłopoty. Nie byłaś na żadnej lekcji niemieckiego. A było ich dziesięć. Dziecko rozumiem trudny wiek , ale żeby nie być na żadnej lekcji ?! To szczyt głupoty. Dyrektor ponoć dał Ci karę i musisz codziennie przez miesiąc zostawać po lekcjach. I to jest słuszna kara. Mam nadzieję , że nie wplątałaś się w jakieś podejrzane towarzystwo. Jeżeli złapię Cię kiedyś z narkomanem , to Ty masz przerąbane i on tak że. Słyszałem też , że razem z mamą przeprowadziłyście się do nowego domu. My razem z Yasmine zamierzamy kupić jakiś dom , lecz to trudne , gdyż Yasmine w każdym coś nie odpowiada , ale cóż. Kobieta zmienną jest. Miejmy nadzieję , że Yas wkrótce zmieni zdanie.
                                                                                                                       Kocham Cię
                                                                                                                              Tata
Zaśmiałam się. Zabawne było , że ten list otworzyłam właśnie w Niemczech , w tym samym dniu , w którym znowu zobaczyłam Marie. Rzuciłam list w kąt i wstałam. Sprawdziłam czy bransoletka od taty jest na miejscu i zamierzałam ruszyć na scenę , gdy usłyszałam znajomy głos:
-Nie spełniłaś mojej prośby , więc pożałujesz.

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 38

-Emily , myślisz tylko o sobie ! - wrzasnął Louis , rzucając mi pełne wyrzutów spojrzenie. - Myślisz , że to dla mnie łatwa sytuacja ?!
Pomiędzy mną a Tomlinson'em doszło do spięcia. Ja chciałam , by skończył się ten nasz cały romans , a on wytknął mi , że nie widzę jaki Styles jest naprawdę , że mnie skrzywdzi.
-Ja chcę to skończyć , Louis ! Jestem szczęśliwa z Harry'm ! Musimy sobie odpuścić. Nie powinno łączyć nas nic prócz przyjaźni.
Nie wiedziałam , co się ze mną dzieje. Mówię , że musimy to skończyć , ale nie mogę patrzeć jak całuje się z inną. Ktoś powinien wbić mi do głowy , że ma mi wystarczyć jeden chłopak. Jeżeli jeszcze trochę to potrwa , stanę się taka jak Danielle , a to by było kompletne dno.
-Emily ! Czuję do ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń. - powiedział Lou , ujmując moją dłoń.
Nie wytrzymałam tego psychicznie. Klęknęłam i zakryłam twarz rękoma. Nie powinnam była nigdy go całować. Mam nauczkę.
-Nie płacz , Em. Wszystko się ułoży.
Spojrzałam na Niego pobłażliwym spojrzeniem.
-Lou , przestań tak mówić , to ...
Nie dokończyłam , bo przycisnął swoje wargi do moich. Odepchnęłam go. Wydawał się zdumiony. Musiałam to skończyć. Tu i teraz.
-Louis , to koniec. - szepnęłam.
Po moich słowach rozpłakałam się jeszcze bardziej. Jakaś część mojego serca kochała go , ale inna pragnęła Harry'ego , który pełnoprawnie i oficjalnie był moim chłopakiem. W moim gardle poczułam gulę o wielkości strusiego jaja.
-Emily , nie mów tak. Nadal możesz całować się ze mną , a być z Hazzą. - mruknął Tomlinson , znowu łapiąc mnie za rękę. Szybko się podniosłam , wyrwałam moją dłoń i popatrzyłam na Niego przez łzy.
-Zostaw mnie. Koniec ! I nie chcę więcej słyszeć o nas. Nigdy nas nie było i nie będzie ! - krzyknęłam mocno przy tym gestykulując. Poszłam w stronę mojego łóżka. Usiadłam i ukryłam twarz w dłoniach. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Być może właśnie straciłam przyjaciela. Przypomniał mi się ten wieczór , w którym przyszedł do mnie na 'terapię'. Bawiliśmy się przednio , bez całowania i innych podobnych rzeczy. Później ta głupia sytuacja pod klubem. Mocno zacisnęłam pięści i uderzyłam nimi w kolana. Wzięłam kartkę z szafki i zaczęłam pisać. Od śmierci Vanessy napisałam sześć piosenek. Jeżeli przeżyję jeszcze trochę rozczarowań , będę mieć materiał na drugą płytę. Song , który napisałam zatytułowałam "I'll always remember you". Położyłam kartkę na szafkę i położyłam się na łóżko. Do ręki wzięłam lustrzankę i zaczęłam oglądać zdjęcia. Na niektórych były krajobrazy , na innych nasza ekipa. Ostatnim zdjęciem , czyli pierwszym , które zrobiłam , byłam na nim ja razem z Boo Bear'em , staliśmy przytuleni na tle wieży Eiffela. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi , szybko rzuciłam na łóżko aparat i pędem pobiegłam do łazienki. Otworzyłam wodę i przemyłam twarz. Na szafce obok zlewu leżała żyletka. Miałam ochotę się pociąć , ale nie mogłam , obiecałam to Louis'owi. Zamierzałam dotrzymać , choć jednej złożonej przysięgi. Wiedziałam , że nie mogę , lecz moja psychika wołała "Jesteś beznadziejna , musisz się ukarać".
-Pomocy ! - zawołałam , wiedząc że sama sobie nie poradzę.
Do łazienki weszła Danielle. Jej nie spodziewałam się tu w ogóle. Na ramieniu miała wielką , skórzaną torbę , w której pewnie miała narzędzia tortur. Rzuciłam się w stronę drzwi , by uciec. Dani zagrodziła mi drogę i kopnęła mnie w brzuch. Upadłam i uderzyłam głową o róg umywalki. Dotknęłam głowy ręką , a na niej pokazała się krew. Coraz trudniej łapałam powietrze , potrzebowałam inhalatora.
-Czy tego potrzebuje księżniczka ? - spytała brunetka , wyjmując z torby inhalator.
Pokiwałam głową , trzymając się za szyję. Oddychałam coraz płycej , a mój oddech był świszczący , doszedł jeszcze duszący kaszel. Brunetka patrzała na mnie z kpiną , jakbym to ja zdradzała swojego chłopaka z innymi. Poczułam w ustach krew. Kaszlnęłam , a na kafelkach pojawiła się czerwona plama. Kaszlałam krwią , co oznaczało , że organizm jest wyczerpany.
-Lubię patrzeć jak cierpisz. - powiedziała Danielle , schylając się i policzkując mnie. Nie miałam już siły , by z nią walczyć. Nie miałam już sił , by żyć.
-Dlaczego mi to robisz ? - zapytałam cicho.
Dani zaśmiała się głośno , jakbym opowiedziała jakaś przezabawny kawał. Złapała mnie mocno za szyję. Do moich płuc nie dochodziło powietrze. Powieki stawały się coraz cięższe.
-Co się tu dzieje , do cholery ?! - usłyszałam krzyk Hazzy.
Nie widziałam go , bo oczy miałam zamknięte. Nagle poczułam , że mogę normalnie oddychać. Łapczywie łapałam powietrze. Powietrze było jak z ołowiu - ciężkie. Otworzyłam oczy. Harry trzymał w uścisku Danielle , a reszta z niedowierzaniem patrzała na nią , to na mnie.
-Dajcie inhalator ! - wrzasnął Styles , podchodząc do mnie. Zakryłam usta dłonią i kaszlnęłam. H zaczął głaskać mnie po włosach i powtarzać , że wszystko będzie dobrze. Nagle poczułam się strasznie senna....
***
Ocknęłam się w szpitalu. Na rękach miałam trylion kabli , przy łóżku stała kroplówka , a w moją osobę wpatrywało się osiem par oczu. Kiedy otworzyłam oczy wszyscy obecni odetchnęli z ulgą. Chciałam się uśmiechnąć , ale nie mogłam.
-Dlaczego się nie odzywa ? - pisnęła Magdalena , opierając się o ramię Zayn'a. Spojrzałam na moją dłoń. Harry cały czas ją ściskał. Przez moje myśli przebiegło tysiąc myśli. Dlaczego tu jestem ? Co z Danielle ? Czy dzisiaj stąd wyjdę ? Jednak najbardziej zainteresowało mnie , co z Danie.
-Pewnie ma wstrząs mózgu. - odpowiedziała Nickole , podchodząc bliżej łóżka.
-Skąd ty to wszystko wiesz ? - zapytał Harry , nie odrywając ode mnie wzroku. Wyglądał na zdenerwowanego i złego. Jego włosy były w większym nieładzie niż zwykle , koszulkę miał w kilku miejscach poplamioną , a oczy w ogóle nie błyszczały.
Nicki wzruszyła ramionami i mruknęła:
-Mój tata jest lekarzem.
Przerzuciłam wzrok na Liama. Kucnął w rogu sali. Z jego twarzy nie można było nic wyczytać. Nagle wstał , podszedł do łóżka i zaczął szlochać. Nie wierzyłam własnym oczom. Payne płakał , w sali nastała cisza.
-L...Liam dlaczego płaczesz ? - wychrypiałam. Chyba nikt w tamtym dniu , w ogóle nie spodziewał się , że przemówię. Daddy spojrzał na mnie zapłakanymi oczami i jeszcze mocniej ścisnął moją rękę.
-To wszystko przeze mnie. Danielle i twój pobyt tutaj. Byłem naprawdę ślepy. Przepraszam. 
Rozumiałam jak się czuł. Czułam dokładnie to samo , kiedy Vanessa odeszła , że to wszystko moja wina. Chociaż wcale tak nie było. Zmarła. Przez chorobę , nie przeze mnie.
-To nie twoja wina. Nie mogłeś wiedzieć , że Dani mnie zaatakuje. Nie miałeś nawet pojęcia , że przyjechała tutaj za nami.- odpowiedziałam , ściskając jego dłoń. Niespodziewanie wszyscy obecni przybiegli do mojego łóżka i zaczęli mnie ściskać. Wszyscy oprócz Louis'a. Zagryzłam wargi i poprosiłam :
-Hej kochani , czy moglibyście zostawić mnie i Lou samych ?
Zgromadzeni wyszli , a Mag rzuciła mi pokrzepiające spojrzenie. Zebrałam w sobie siły i mruknęłam:
-Louis , ranisz mnie.
Zaśmiał się. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam , by to zauważył , więc odwróciłam wzrok i zacisnęłam pięści.
-Mówisz cały czas o sobie. Do cholery , Emily ! Pomyślałaś chociaż raz , gdy wymieniałaś ślinę z Harry'm , jak ja się czuję ?! - wrzasnął Boo Bear , uderzając pięściami w ścianę. Nigdy nie myślałam , jak się czuje Lou. Byłam tylko ja i Harry. Pokiwałam przecząco głową. 
-Czułem się wtedy jak skończony idiota. Że jestem dla ciebie zabawką.
Mimo , że nie chciałam pokazać Tomlinsonowi , jaka jestem słaba to emocje wzięły górę nad umysłem. Po moich policzkach spłynęły łzy.
-Lou , nawet nie możesz tak myśleć. - ciągnęłam , siadając na łóżku i wyciągając do Niego rękę. - Jesteś dla mnie ważny. Straszliwie ważny. Jesteś przyjacielem , którego potrzebowałam od dzieciństwa. Pewnie nie zechcesz się już ze mną przyjaźnić , lecz wiedz , że kocham cię. Jako przyjaciela.
Louis podszedł i przytulił mnie.
-Nie wygaduj bzdur , Emily. Jesteś najlepszą przyjaciółką , jaką miałem. - powiedział , zanurzając dłonie w moich włosach. 
Uśmiechnęłam się szeroko. Miło było usłyszeć takie słowa od osoby , na której cholernie mi zależy. Nagle do głowy przyszła mi wspaniała myśl.
-Wiesz , co Louis. Myślę , że powinieneś umówić się Fleur.
-Jeszcze to przemyślę. - rzucił chłopak.
______________________________________________________________________________________
Rozdział dodany dzień później niż mówiłam , ale był powód. Nie było 15 komentarzy. Teraz nie dodaję żadnego wymogu , ale mam nadzieję , że zostawicie komentarz , bo inaczej nie wiem czy czytaliście. Pozdrawiam Devonne.

środa, 2 maja 2012

Rozdział 37

-Nie wyrywaj się , albo pożałujesz. - usłyszałam głos zza moich pleców. Napastnik przyłożył mi do gardła nóż. Moje serce zaczęło bić tysiąc razy na minutę. Postanowiłam skorzystać z rady napastnika. Nie zamierzałam się ruszać , by czasami moja głowa nie odpadła od reszty ciała. Nagle do głowy przyszła mi myśl. Chcą mnie zrobić w balona , jestem w jakimś programie , w którym robią kawały popularnym ludziom. Zaczęłam się śmiać. To była idealna sceneria. Ciemna noc , ja sama w parku.
-Z czego się śmiejesz idiotko ?
Nawet użycie sformułowania "idiotka" mnie nie zraniło. Gratulacje dla producentów. Przez chwilę byłam naprawdę przerażona.
-Naprawdę bawi cię śmierć ?
Nie mogłam klaskać , gdyż moje ręce były ściśnięte przez tę osobę. Ale gdybym mogła , zaczęłabym bić brawo. Kiedy mój chichot stał się donośny , oprawca przycisnął nóż mocniej do krtani. Każdy oddech był coraz płytszy , a nacisk wydawał się mocniejszy. Więc myliłam się , to nie był żaden program. W ciemną noc zaatakował mnie jakiś brutal. Scena jak z filmu.
-Zawsze znosiłam twoje wybryki , lecz teraz przegięłaś. - rzekł nożownik. - Straciłam wszystko , co tak naprawdę chciałam.
Zaraz , zaraz. Napastnik mówił w formie żeńskiej , znosił moje wybryki i stracił...
-Danielle , nie trzeba było grać na dwa fronty. - pisnęłam , uśmiechając się szyderczo. Mimo , iż mój mózg był niedotleniony rozwiązałam tę zagadkę. Wszystkie te słowa jak najbardziej pasowały do Dani. Wybryki - mój pocałunek z Lou , dodanie jej serum prawdy do herbaty , straciła wszystko , co chciała - drogie prezenty od Liam'a i sławę.
-Jeżeli wiesz kim jestem to niestety , ale czeka cię śmierć. - oznajmiła była Payne'a.
Nóż powoli wchodził coraz głębiej w krtań. Jedynym pomysłem , który przyszedł mi do głowy była ucieczka. Wbiłam mój łokieć w jej żebra , a kiedy wypuściła mnie z uchwytu - uciekłam.
-Jeszcze pożałujesz , że to zrobiłaś ! - krzyczała za mną Danielle.
***
Moja najmilsza Emily !
Dowiedziałem się od Twojej matki , że zdałaś poprawkę z biologi na 5 ! To świetne wieści. Uzyskałaś promocję do następnej klasy. Mama przefaksowała mi Twoje zdjęcie klasowe. Wyglądasz bardzo ładnie , tylko niepotrzebny były te czarne paznokcie. Rozpoczęły się ferie letnie , więc życzę Ci wesołych oraz udanych wakacji. My z Yasmine i Jessie jedziemy do Indii. Mam nadzieję , że w niektóre letnie wieczory pomyślisz o swoim starym ojcu. Jeszcze raz życzę fantastycznych wakacji w Australii.
                                                                                                                              Tata
Zapowiadało się naprawdę emocjonujące show w Mińsku. Razem z Harry'm miałam zaśpiewać "We'll Be a Dream" , tym samym oznajmiając fanom i światu , że jesteśmy parą , H miał wejść na scenę pod koniec mojego występu. Byłabym szczęśliwa , gdyby nie fakt , że coś dziwnego działo się z moim głosem. Kilka dni temu w ciemną noc zaatakowała mnie Danielle wbijając w moje gardło nóż. Najprawdopodobniej ucisk zrobił coś z moimi strunami głosowymi. Dotknęłam rany , którą zakryłam chustą w kwiaty. Lekki dotyk bolał. Miałam nadzieję , że wkrótce po tamtym nocnym spotkaniu , nie będzie już ani śladu. Zespół rozpoczął show pierwszymi akordami "1-4-3". Wypuściłam głośno powietrze , sprawdziłam czy bransoletka  od taty jest na miejscu i wbiegłam na scenę.
***
Gdy podjechaliśmy pod stację telewizyjną jakiegoś TVN na dworze rozlegały się , tylko piski i krzyki fanek , które czekały tam na chłopców. Wyszliśmy z limuzyny wraz z naszymi ochroniarzami. W rękach dziewczyny trzymały transparenty typu "Poland Love 1D" czy "Liam will you marry me?". Chłopcy podeszli do fanek i zaczęli rozdawać autografy. Ja stałam tam jak kołek , raczej nikt w Warszawie nie polubił Emily Backstorm. Nagle doszedł mnie krzyk:
-Emily ! Tutaj!
Odwróciłam się. Obok wejścia stała mieszana grupka z transparentem "Emily's the best !". Uśmiechnęłam się i poszłam w ich stronę. Stromies podawali mi zdjęcia lub chcieli bym podpisała się im na czole. Jedna dziewczyna na przedramieniu miała wytatuowane kilka wersów piosenki "Arctic". Nigdy bym nie przypuszczała , że stanę się dla kogoś inspiracją.
-Em , musimy iść już do studia ! - zawołał Harry.
Miałam już odejść , kiedy jedna z dziewczyn złapała mnie za prawą rękę i podwinęła do góry rękaw mojej katany. Na nadgarstkach widoczne były rany po cięciu. Dziewczyna spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i powiedziała "Don't Give Up".
***
Razem z H przechadzałam się Parkiem Łazienkowskim. Był ciepły wieczór , dla mnie wręcz gorący , bo był przy mnie Hazza. Po koncercie oboje byliśmy zmęczeni , ale nie zamierzaliśmy iść spać. Przystanęłam i położyłam się na trawie. Harry stał i wpatrywał się w moją szyję , zorientowałam się , iż chusta odkryła miejsce , na którym była blizna.
-Emily , co to jest ? - zapytał , klękając przy mnie. Dotknął blizny , a mnie przeszył ból. Szybko odsunęłam jego rękę i zasłoniłam bliznę chustką. Chociaż powinnam powiedzieć mu , że to Dani , ale coś mi na to nie pozwalało.
-Nie mówmy o tym. - odparłam , podpierając się na łokciach. - Zapomnij.
-Powiedz mi , kto ci to zrobił , a....
Nie dokończył zdania , ponieważ obdarzyłam go gorącym pocałunkiem. Położyłam się , a chłopak schylał się nade mną. Jego oczy błyszczały jak brylanty. Zanurzyłam ręce w jego kręconych włosach.
-Harry , dzisiaj chciałabym czegoś więcej niż pocałunek. - szepnęłam , rzucając mu spojrzenie spod rzęs.
H uśmiechnął się do mnie łobuzersko i wziął mnie na ręce. Biegł przez park w stronę najbliższego hotelu. Najwyraźniej chciał zrobić TO jak najszybciej. Kiedy wbiegliśmy do hotelu , Hazza podszedł do recepcji i poprosił o apartament prezydencki. Gdy już zarezerwował pokój , ponownie wziął mnie na ręce i zaniósł do apartamentu. Pocałowałam go , a on położył mnie na łóżku. Ściągnął ze mnie koszulkę i jeansy... Nie będę opowiadać wam o tej nocy , ale zapewniam was , że była bardzo magiczna.
_____________________________________________________________________________________
Więc tak następny rozdział będzie w piątek , ale jeżeli będzie 15 KOMENTARZY. Mam nadzieję , że rozdział się spodobał. Devonne.