poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 36

Pod jedną z kamienic stała Danielle z jakimś facetem. Nie był to ani Liam ani Jack. Całowali się. Zaklęłam w duchu. Gdybym wtedy pod klubem nie pocałowała Louis'a , mogłabym o wszystkim poinformować Daddy'ego. W rękach mocno ściskałam filiżankę , która ....pękła. Tio patrzał na mnie z uznaniem. Pewnie każdy facet chciałby tak umieć.
-Wiesz , gdzie mogę kupić serum prawdy ? - zapytałam , nie odrywając wzroku od Dani i jej nowego kochanka. Musiała mieć bardzo niską samoocenę , że nie wystarczał jej jeden mężczyzna.
-Owszem , a o co ci ono ?
Nie mogłam powiedzieć mu prawdy , wtedy dowiedziałby się o mojej zdradzie.
-Muszę sprawdzić , czy mam dobre przekonanie. - odpowiedziałam tonem zabójcy.
***
Zaproponowałam , że ja przyrządzę kolację. Nie zrobiłam tego z mojego dobrego serca , po prostu miałam pewne plany związane z Danielle. Pizzę wstawiłam do piekarnika i zabrałam się za robienie herbaty. Na stole rozstawiłam dziewięć szklanek. Do każdej nalałam wody , a do herbaty Dani jeszcze mały dodatek. Zawołałam wszystkich. Chłopcy przybyli jako pierwsi , aby ktoś nie wypił herbaty Danielle , porozstawiałam przy talerzach karteczki z imionami. Niall zaczął marudzić , że na jego miejscu siedzi Zayn. W końcu Mulat wkurzył się , zwalił Horana z krzesła i powiedział , że jak mu nie odpowiada to on da mu miskę i będzie jadł jak pies. Liam zaczął krzyczeć , gdyż zobaczył , że w herbacie jest łyżeczka. Uspokoiła go dopiero Danielle wyjmując łyżeczkę z jego herbaty. Kiedy wszyscy byli już obecni , uśmiechnęłam się i życzyłam im smacznego.
-To co robimy po kolacji ? - spytała Magdalena.
-Chodziły słuchy , że idziemy na imprezę. - mruknął Harry , nakładając na talerz kolejny kawałek pizzy.
Mój plan najwyraźniej wypali i to z bonusem. Wszyscy w klubie dowiedzą się jaka z Dani suka.
***
Kiedy weszliśmy do klubu , do naszych uszu doszły o wiele za głośne basy. Byłam pierwszy raz w klubie. Nie lubiłam tłoku , dymu papierosowego i nachlanych facetów. Jednak ta impreza zapowiadała się wyśmienicie. Serum , które dodałam Danielle do herbaty zaczęło działać. W momencie , gdy weszliśmy do środka porzuciła Liam'a i poszła w kierunku Jack'a , którego zaprosiłam. Usiadłam obok Hazzy i od razu zaczęliśmy się całować. Z naszego zajęcia wyrwał nas dopiero krzyk Dani. Spojrzałam w jej stronę. Liam właśnie znokautował Jack'a , który leżał cały zakrwawiony na podłodze. Razem z H. pobiegliśmy w ich kierunku , jak się okazało uprzedzili nas Zayn z Mag oraz Niall z Nickole. Danielle płakała. Posłałam jej zwycięskie spojrzenie.
-On rzucił się na moją dziewczynę. - warknął Payne , wyrywając się z uścisku Hazzy.
-A może to ty Danielle , powiedz wreszcie prawdę ? - mruknęłam , stając obok zapłakanej dziewczyny. Wszyscy patrzyli na mnie z zapytaniem. Położyłam rękę na ramieniu Dani.
-Już czas , Danielle. Powiedz im prawdę.
Gdy brunetka spojrzała na mnie cała zapłakana , przez chwilę zrobiło mi się jej żal.
-L...Liam. Ja...ja cię zdradzam. N...nie dajesz mi wszystkiego....n...nic do ciebie nie czuję. - łkała Dani. - Jestem z tobą , tylko dla pieniędzy i sławy.
Payne'owi o mało oczy nie wypadły z orbit. Zaklną pod nosem i pobiegł w stronę wyjścia.
*** 
To miał być wspaniały wieczór. Liam miał poznać prawdę i zostawić Danielle. Tak się stało , ale zaraz po powrocie do Tour bus'a zadzwonili do mnie ze szpitala z Bilbao. Vanessa zmarła. Ponoć od mojego koncertu jej stan się pogorszył. Umarła przeze mnie. Przez ten cholerny koncert nie żyje , a wszystko przez moją głupotę. Nie mogłam się opanować , gdy się dowiedziałam. Rzuciłam się na moje łóżko. Poduszką zakryłam głowę. Wszystko moja wina.
-Emily , w porządku ? - zapytał Louis , dotykając mojego ramienia.
-Nic nie jest w porządku. Przeze mnie odeszła. To ja powinnam umrzeć , nie ona ! - krzyknęłam , biorąc z poduszki notatnik i pióro. Ubrałam czarne martensy i wybiegłam z Tour Bus'a. Łzy spływały mi po policzkach. Pobiegłam w stronę krańca miasta. Wbiegłam do ciemnego lasu , nie patrząc nawet na drogę , żeby później wiedzieć jak wrócić. Znalazłam ogromny głaz , na którym usiadłam. Spojrzałam w niebo. Noc była ciemna , na sklepieniu widoczna było wiele gwiazd , ale jedna świeciła bardziej od innych. Biło od niej coś , co kazało na nią patrzeć. Na myśl przyszła mi Nessa. Przypomniał mi się moment , kiedy wkroczyłam do sali , moje oczy od razu powędrowały w jej stronę. Była zupełnie jak inni , lecz po poznaniu można było stwierdzić , że jest wyjątkowa. Tak samo jak ta gwiazda. Z kieszeni sukienki wyjęłam blackberry , na tapecie ustawione miałam zdjęcie z Vanessą. Miałam z nią mnóstwo zdjęć , ale to jedno było nadzwyczajne. Właśnie na tym uśmiechała się. Do moich oczu napłynęły łzy. Rzuciłam telefonem o drzewo. Rozpadł się na miliony kawałeczków, dokładnie tak samo jak moje życie. W tym momencie jeszcze bardziej zwątpiłam w Boga. Gdyby był , nie dopuściłby do śmierci 8-letniej dziewczynki z zielonymi oczętami o imieniu Vanessa. Gdyby nie moja głupota , może by wyzdrowiała. Ja doprowadziłam ją do tego , czego najbardziej się bała i zarazem oczekiwała - śmierci. Wzięłam pióro i kartkę. My Angel Go Away , Dear One. - zapisałam. Słowa piosenki same się ze mnie wylewały. Tak właśnie powstał song "Dear One". Chwilę wpatrywałam się w kartkę. Po kilku minutach zaczęłam przepisywać tekst. Kopię położyłam na kamieniu. Na górze kartki napisałam "Dla Vanessy". Później ruszyłam żwirową drogą. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie za włosy i przyciąga do siebie.
-Nie wyrywaj się , albo pożałujesz. - usłyszałam głos zza moich pleców. Napastnik przyłożył mi do gardła nóż.
__________________________________________________________________________________________
Przepraszam kochani , że wczoraj nie dodałam rozdziału , ale w mieście była awaria neta. ;// Mam nadzieję , że rozdział się spodoba. Jest on dla Julinki1999. Wszystkiego Najlepszego z Okazji Urodzin , które obchodziłaś wczoraj. ♥

piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 35

-Zadzwoniłam do Joe.
Po jej słowach od razu wróciłam do rzeczywistości. Zadzwoniła do Joe. Co on jej powiedział ?
-Co ci powiedział ? - zapytałam.
W tle naszej rozmowy leciała piosenka "I Wish" od której chłopcy zaczynali występ. Wydawało mi się , że ta cisza między nami trwała wieczność. A wieczność to stanowczo za długo.
-Mówi , że się cieszy. Rozumiesz ? Jest szczęśliwy , że zostanie ojcem. - krzyczała Demi.
Czyli Joe to nie dupek. Kocha Demi , a ona jego.
-Gratuluję. - powiedziałam , przytulając Dems. - A teraz muszę iść oddać się Simbie.
-Myślałam , że jesteś z Hazzą. - zaśmiała się Demi.
-Ciii! - przyłożyłam palec do ust. - To moja słodka tajemnica.
***
-Czy ja nie mogę mieć ani chwili dla siebie ? - wrzasnęłam , wychodząc z łazienki owinięta ręcznikiem. Otóż pan Liam wlazł do łazienki , kiedy ja brałam prysznic , lecz zamiast wyjść i przeprosić , on stał i patrzał na moje nagie ciało , aż nie rzuciłam w Niego mydłem.
-Emily , nie wszedłem tam specjalnie. - tłumaczył się Payne , opuszczając głowę.
-Serio ? To dlaczego zamiast wyjść stałeś i gapiłeś się na mnie. - warknęłam , rzucając mu spojrzenie życzące rychłej śmierci.
-Może masz ładne ciało ? - wtrącił Niall , zaśmiewając się do rozpuchu. Nie było już mu tak wesoło , gdy walnęłam mu pięścią w brzuch. Liam spojrzał na mnie przepraszająco.
-Niewyżyci seksualnie zboczeńcy. - mruknęłam pod nosem. Gdyby dziewczyny widziały tę sytuację...na szczęście wybrały się na słynny Belgradzki bazar. Demi wyleciała do Los Angeles dwa dni temu. Po jej odlocie chłopcy uwzięli się na mnie. Dwa dni wcześniej do herbaty dosypali mi sól , wczoraj w bigosie znalazłam robaki , a w dniu dzisiejszym Payne wlazł do łazienki , kiedy akurat brałam prysznic. Szczyt bezczelności. Mogłabym ich zgłosić na prezesów Al-Kaidy. Wszystkich pięciu. Wróciłam do łazienki i spuściłam ręcznik. Nie chcąc długo patrzeć na moje ciało szybko wciągnęłam na siebie biały zwiewny top , jeansy oraz złote sandałki. Byłam w tak pięknym mieście , a nie zrobiłam żadnych zdjęć. Dzisiaj miałam zamiar to nadrobić. Wyszłam z łazienki , spod łóżka wyjęłam lustrzankę i ruszyłam ku miastu.
***
Belgrad to jedno z najpiękniejszych miast w których byłam. Najpierw wybrałam się do Starego Pałacu. Otoczony był pięknymi żółtymi oraz niebieskimi bratkami , cyknęłam parę fotek i poszłam w stronę Wieży despota Stefana. Mnóstwo ludzi kręciło się w tamtym miejscu. Jedni oglądali wieżę z podziwem , inni uwieczniali ją na zdjęciach , a niektórzy przechodzili obok niej jakby właśnie mijali śmietnik. Przeczytałam historię zabytku , zrobiłam zdjęcie i ruszyłam do Bazyliki św.Sawy. Było to miejsce szczególne dla mnie. Moi rodzice właśnie tam wzięli ślub. Już z oddali widziałam masywną kopułę. Chociaż nie jestem katoliczką , ani nic z tych rzeczy , bardzo chciałam zobaczyć to miejsce. Pod Bazyliką nie było żywej duszy , może były tam jakieś duchy , lecz ja ich nie widziałam. Pchnęłam masywne drzwi , a moim oczom ukazał się wielki ołtarz i niebiańskie obrazy. Musiałam przyznać mojej mamie rację , gdy mówiła , że to miejsce jest magiczne. Usiadłam w pobliskiej ławce i podziwiałam wnętrze. Nie zamierzałam udawać chrześcijanki. Po kilku minutach siedzenia w kościele poczułam , że nigdy nie jestem sama , że zawsze ktoś czuwa obok mnie , że pilnuje mnie Bóg. Zaczęłam rozmyślać o tym , kiedy przestałam wierzyć. Zwątpiłam w Boga po rozwodzie rodziców. Myślałam , że gdyby był nie dopuściłby do rozpadu ich małżeństwa , nie dopuściłby żebym była nieszczęśliwa. Z moich głębokich przemyśleń wyrwał mnie nieznajomy głos:
-Cudowne miejsce , prawda ?
Odwróciłam się. W ławce za mną siedział rozpromieniony Mulat o brązowych oczach. Kiedy tak się uśmiechał wyglądał jak Budda.
-Czy ktoś ci mówił , że gdy się śmiejesz wyglądasz jak Budda ? - spytałam.
Na pierwszy rzut oka chłopak wyglądał przyjaźnie. Miał na sobie białą koszulkę polo , idealnie podkreślającą opaleniznę , na szyi zawieszony miał pierścionek , a to mogło znaczyć tylko jedno. Był prawiczkiem.
-Często to słyszę. - odpowiedział "Budda", przechodząc do mojej ławki. - Widzę , że fotografujesz.
Spojrzałam w stronę torby na aparat. Spostrzegłam , iż chłopak przez ramię ma przewieszoną identyczną.
-Właściwie nie. To prezent. - powiedziałam , podnosząc wzrok . "Budda" ściągnął brwi i popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Zdałam sobie sprawę , że ktoś opanował ten wzrok lepiej ode mnie.
-Więc tej osobie albo bardzo na tobie zależy , albo to prezent od rodziców. 
-Niee. To prezent od przyjaciela. - rzuciłam.
-Myślę , że ten przyjaciel chciałby być kimś więcej. - dodał Mulat , wyciągając do mnie dłoń. - A ! Cóż za maniery ! Nawet się nie przedstawiłem. Nazywam się Tio.
Tio jak Ty i On. Naprawdę czasami głupie pomysły wpadają mi do głowy. Nie wierzę , że skończyłam szkołę.
-Miło mi. Jestem Emily.
-To co powiesz na kawę ? - zaproponował Tio , podnosząc swój całkiem niezły tył z ławki. - Na mój koszt.
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Może spędzę miły dzień z normalnym facetem. - pomyślałam.
***
W drodze do kafejki Tio opowiedział mi trochę o sobie. Był zawodowym fotografem , robił zdjęcia do miejscowej gazety. Jak się również okazało chłopak był buddystą i gejem. Powiedział mi też , że odkąd oznajmił to rodzinie nie mają kontaktu.
-A ty masz chłopaka ? - zagadnął "Budda".
-Mhm. Tak - odparłam , wiążąc swoje włosy w luźny kucyk.
-A wierzysz w miłość ?
-Em ! - usłyszałam krzyk.
Obróciłam się na pięcie. W moją stronę biegł Louis , wcale nie miałam ochoty na jego towarzystwo , ani żadnego z członków One Direction. Odwróciłam się i ruszyłam do przodu. Tio wziął ze mnie przykład i poszedł za mną.
-Kto to ? - zapytał , obracając się co chwila w stroną Tomlinsona.
-Ktoś z kim nie mam najmniejszej ochoty przebywać.
Poczułam , że Lou łapie moje ramię.
-Emily , zaczekaj musimy pogadać. - sapnął Boo Bear , nie puszczając mojego ramienia.
Tio naprężył swoje mięśnie i patrzył na Louis'a jak na skazańca. Czułam jakbym przy boku miała starszego brata , który stłucze chłopaka , jeśli coś zrobi swojej siostrzyczce.
-Nie chcę z tobą gadać. - odpowiedziałam.
-Musimy. - powtórzył Louis.
-Po tym , co zrobiliście dziś rano. Nie mam najmniejszego zamiaru. - warknęłam.
Normalnie to Tomlinson leżałby już na chodniku z czerwonym śladem na policzku , ale po wyjściu z Bazyliki czułam w sobie wewnętrzny spokój.
-Nawet jeżeli nie masz zamiaru , to ja i tak cię nie puszczę.
Do akcji wkroczył starszy brat Tio.
-Jeśli jej nie puścisz. - zagroził chłopak. - Zrobię ci małą kąpiel.
Po jego słowach Boo Bear puścił moje ramie i ruszył w przeciwnym kierunku z miną "Pogadamy-Później".
***
Siedzieliśmy z Buddą w małej , przytulnej kawiarence urządzonej w stylu hinduskim. Świetnie się dogadywaliśmy. Chłopak miał ogromne poczucie humoru. Znał dowcipy na każdy temat.
-Piękną mamy dzisiaj pogodę. - stwierdził Tio , spoglądając za okno na ruchliwą uliczkę.
-Zgadzam się. - powiedziałam , patrząc na ulicę.
A to , co zobaczyłam na ulicy o mało nie doprowadziło mnie do zawału.
______________________________________________________________________________________________
Cześć kochani. Następny rozdział dodam , gdy będzie 12 komentarzy (robię tak , bo sami nie komentujecie , a wtedy ja nie mam natchnienia). Jeżeli chcecie być informowani to podajcie w komentarzu swój nick na twitterze lub numer gg. Mój Twitterowy Nick to LovaticIlove. Do napisania !

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 34

Stałam jak wryta. Z ręki wypadł mi blackberry i  roztrzaskał się o podłogę. Dłoń nadal trzymałam przy uchu. Dem. W ciąży. Dems zostanie matką. Usiadłam. Zanurzyłam moje dłonie w czarnych lokach.
-Em , dobrze się czujesz ? - spytał Louis.
Nie myślałam w tamtym momencie o sobie. Raczej o tym , jak czuła się Demi.
-Daj mi swój telefon Lou. - powiedziałam , wyciągając rękę.
Chłopak chyba zauważył , że nie za dobrze wyglądam i bez zapytania podał mi komórkę. Wpisałam numer Lovato i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała.
-Demi , będzie dobrze. - rzekłam , udając radosny ton.
-Nie , Emily. Nie będzie dobrze. Mam 20 lat. Nawet jeszcze nie mogę pić alkoholu. A będę mieć dziecko !
-Ułoży się. Joe na pewno ci pomoże.
-A jeśli on mnie zostawi ?
W głowie miałam dokładnie to samo pytanie. Nie wiedziałam czy Jonas kocha ją , czy jest z nią dla sławy. Gdyby zostawił Ją samą z dzieckiem - załamałaby się. To prawda , nie przepadałam za Joe , ale nie wierzyłam , żeby był takim dupkiem.
-On cię kocha. Musisz mu powiedzieć.
Na moim ramieniu ktoś położył rękę. Za mną stała Carter. Powinnam być na scenie. Strzepnęłam jej dłoń. Ważniejsza była dla mnie przyjaciółka.
-Nie , Em. Nie potrafię , nie wiem jak.
-Przyjedź do mnie to zastanowimy się razem. - usłyszałam swój głos. Na pewno cierpię na jakąś chorobę. Zanim przemyślę swoją wypowiedź , ona jest już powiedziana.
-S...serio ?
-Tak , weź jak najszybszy lot do Mediolanu. - powiedziałam szybko. - Muszę kończyć. Obowiązki wzywają.
-Powodzenia !
-Dzięki.
***
Była 6 rano. Czekałam na mediolańskim lotnisku. Dems miała wylądować o 6:15. Kiedy ekipa się obudzi , na pewno będzie zdziwiona odwiedzinami Dee , ale nie będą źli. Dlaczego ? Bo Demetrii nie można nie lubić. Krzesełka na tutejszym lotnisku były bardzo niewygodne. Co chwila zerkałam na zegarek , strasznie denerwowałam się przylotem Dee. Miałam nadzieję , że nie odwołali jej loty.
-Emily ! - usłyszałam krzyk dobiegający zza moich pleców. Kilka metrów ode mnie stała Demi , a razem z nią paparazzi. Każdy jej ruch był fotografowany. Nie dziwiłam się , że aż tak bardzo przejęła się tą ciążą. W końcu była gwiazdka Disney'a w ciąży w tak młodym wieku. Byłby to skandal na miarę światowego. Podbiegłam do Niej i mocno ją uściskałam. Zauważyłam , że na jej szyi pojawił się nowy tatuaż. Ukośnymi literami napisane miała Victoria.
-Cieszę się , że cię widzę Demi. - powitałam ją. - Daj ten bagaż , nie możesz dźwigać.
Wczoraj po koncercie , cały wieczór przekopywałam internet poszukując informacji o ciąży. Dzięki Bogu za ten wynalazek. Jednym z zaleceń było nie przeciążanie kręgosłupa. Minimalny wysiłek.
-Em , wyluzuj to trzeci miesiąc.
Wyszłyśmy z lotniska i ruszyłyśmy do wynajętego przeze mnie wozu. Nie miałam prawo jazdy , ale musiałam czymś pojechać po Lovato.
-Od kiedy masz prawo jazdy ? - spytała , usadawiając się na przednim siedzeniu pasażera.
-Nie mam. - wzruszyłam ramionami.
Dems wytrzeszczyła na mnie te wielkie brązowe ślepia i powiedziała :
-Lepiej to ja usiądę za kierownicą.
Może nie miałam prawa jazdy , lecz kierowcą byłam dobrym. Tylko po prostu lubiłam szybką jazdę , a to nie spodobało się egzaminatorowi i nie zdałam. Lub przyczyną mojego nie zdania było też to , iż egzaminatorem okazał się ojciec Belli Lewis (której złamałam nos). Zamieniłyśmy się z Demi miejscami. Przypadkowo mój wzrok utkwił na jej brzuchu.
-Emily , nie spodziewaj się , że w trzecim miesiącu mój brzuch będzie miał rozmiar kuli ziemskiej. - mruknęła , zapinając pas. - To gdzie jedziemy ?
-Może do wegańskiej knajpki dwie ulice stąd ? Czytałam , że wegańska kuchnia dobrze wpływa na zarodek.
-To może KFC ?
-Słyszałam , że fast-foody są niezdrowe , za równo dla matki jak i dla dziecka. - odparłam , z poważną miną.
-A słyszałaś mądralo , że kobiety w ciąży mają zachcianki ? - odparowała z uśmiechem Demetria.
***
-Na pewno chcesz to zrobić ? - zapytał Harry , patrząc na mnie z podziwem.
Siedziałam na fotelu w jednym z wielu mediolańskich studio tatuaży. Miałam zamiar wytatuować sobie na przedramieniu Little Skyscraper. Miałam już 18 lat i mogłam się opisać. Gdy poinformowałam o tym ekipę byli zaskoczeni. Demi rozpłakała się i powiedziała , że to bardzo miłe z mojej strony. Trochę się bałam , bo w necie wyczytałam , iż przez igłę można przenosić wirus HIV.
-Tak. - odpowiedziałam tonem jakbym robiła to już z tysiąc razy.
H. poklepał mnie po ramieniu i podszedł do Dems , która stała przy oknie. Podszedł do mnie tatuażysta. Całe ciało oprócz twarzy było pokryte dziarami. Facet był idealnym przykładem uzależnienia od tattoingu. Rozległo się brzęczenie igły. Wystawiłam przedramię do przodu i zamknęłam oczy.
***
Demster opierała się o ścianę hali. Płakała. Bała się , że Joe ją odrzuci , a wszystko przez to dziecko. Z jednej strony nie chciała tego dziecka ponieważ straciłaby wszystko - karierę , Jonasa , figurę , a z drugiej strony nie mogła dopuścić do siebie myśli , iż mogłaby uśmiercić niewinne dzieciątko , które niczemu nie było winne. Tak źle i tak niedobrze. 
-Mogliście pomyśleć o antykoncepcji. - syknęłam.
Demetria rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie mogłam nic poradzić , że tak rozwścieczyła mnie myśl o aborcji. Jak się coś robi to trzeba pomyśleć o konsekwencjach. - pomyślałam. 
-Brałam tabletki , ale zapomniałam raz. Jedyny ! - łkała , ukrywając twarz w dłoniach. - Wiesz , co świat były lepszy beze mnie.
-Nie mów tak. Nie możesz. - szepnęłam , kucając obok niej.
-Przecież wszystko robię źle.
-Dem , nie mów tak. Śpiewasz świetnie , dobra z ciebie aktorka. Masz mnóstwo talentów. - pocieszałam ją. - A Joe nawet nie wie o dziecku. A może ucieszy się z tej wiadomości ? Nie możesz być taką pesymistką.
-Może masz rację. - szepnęła Dee , przytulając mnie. - A teraz idź robić swoje.
Uśmiechnęłam się , dałam jej buziaka w czoło i wbiegłam na scenę.
***
Gdy skończyłam show o mało nie zeszłam. Dałam z siebie wszystko. Moim największym marzeniem było położyć się do łóżka i odpłynąć w krainę snów.
-Byłaś fantastyczna. - zawołała Lovato.
-Dzięki Dems. - odparłam , ruszając w stronę wyjścia. Moja miękka zielona piżamka była na pewno lepsza od tej przepoconej białej sukienki. Kiedy położyłabym się do łóżka , okryłaby mnie kołderka z Królem Lwem. Taaak , tylko ja i Simba.
-Emily , muszę ci coś powiedzieć.
Odwróciłam się i udawałam , że słucham tak naprawdę to spałam na stojąco. 
-Hmm ?
Lovato głośno wypuściła powietrze i oznajmiła :
-Zadzwoniłam do Joe.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 33

Siedzieliśmy przy wielkim stole (zastanawiam się , co w tym domu nie jest duże). Odkąd pojawiliśmy się w domu ciotki Hazzy , jego kuzynka ślini się do Louis'a. Mnie nie powinno to obchodzić , a jest inaczej. Louis'owi ona też przypadła do gustu.
-Przepraszam , muszę do toalety. - odezwał się Boo Bear.
-To może cię zaprowadzę. - zaproponowała blondyna. Jej mina nosiła tytuł "Zaraz-będziesz-mój". Ruszyli w stronę łazienki. Poczułam ukłucie w sercu. Cały czas patrzyłam na drzwi. Fleur miała go tylko zaprowadzić do łazienki , a nie z nim być. A co jeżeli oni się tam całują ?
-Emily jest z nami w trasie. Pewnie znasz jej hit "I don't need you". - oznajmił Harry , chwytając moją dłoń. Siedzą tam już powyżej minuty. Całują się. Na pewno się całują.
-Oczywiście , że znam ! Cały czas puszczają go w tutejszej stacji radiowej.
Muszę iść zobaczyć , co się tam dzieje. Nie mogę tu siedzieć i słuchać jak ciotka H. gada o pracy i innych rzeczach.
-Idę się przewietrzyć. - burknęłam , wstając od stołu.
-Pójdę z tobą.
-Nie. Idę sama. - w swoim głosie usłyszałam nutkę wrogości.
Poszłam w stronę łazienki. Wzięłam głęboki oddech , próbując uspokoić bijące szybko serce. Nacisnęłam klamkę. Fleur i Louis byli złączeni w namiętnym pocałunku. W moich oczach zgromadziły się łzy. Wydałam z siebie cichy jęk i uciekłam w stronę tarasu. Na dworze panowała już ciemność. Nie było ani zimno ani ciepło. Oparłam się o barierkę i połykałam łzy. Czy ja nie umiem się zadowolić jednym chłopakiem ? - myślałam. To straszne uczucie czuć coś do dwóch chłopaków , którzy w dodatku są przyjaciółmi.
-Czujesz coś do mnie prawda ? - zza moich pleców dobiegł głos Lou.
Odwróciłam się i posłałam mu cierpki uśmiech.
-Jakbyś nie wiedział. - odparłam. - Zresztą sama już nie wiem.
Tomlinson podszedł bliżej mnie , tak że dotykał swoją klatką piersiową mojej. Położył mi swoją dłoń na policzku.
-Emily , nie chciałem cię zranić. Myślałem , iż nic do mnie nie czujesz , dlatego całowałem się z kuzynką Harry'ego. Gdybym wiedział..... nie zrobiłbym tego.
Z jednej strony  poczułam ulgę , a z drugiej czułam się jak prawdziwa suka.
-Louis , ale Harry. Ja go kocham. Nie , nie....
-Nie mów nic. Pocałuj mnie.
Pokręciłam przecząco głową. Gdybym pocałowała go czułabym się jak puszczalska , a kiedy pocałowałabym go na tarasie ciotki Hazzy byłabym skończona. Wyrwałam się i poszłam do łazienki. Mój makijaż rozpłynął się przez łzy. Z szafki wyjęłam mleczko do demakijażu i zmyłam resztki jakie zostały mi na twarzy.
***
-Powitajmy w naszej stacji radiowej One Direction i Emily Backstorm ! - krzyknął radiowiec , który przedstawił się jako Leonard Fleu. Miał takie same nazwisko jak fanka , która wczoraj wręczyła mi piosenkę. 
-A my witamy słuchaczy. - dodał Niall.
-Pierwsze pytanie skieruję do Emily. Nasza stacja dowiedziała się , że ponoć drugi singiel został już wybrany. Czy to prawda ?
W duchu się zaśmiałam. Wiedziałam , że ich źródłem była Carter.
-Owszem , to prawda. - odparłam , uśmiechając się do mojej menadżerki.
-Zdradzisz nam tytuł ? - zapytał Leonard.
Zerknęłam w stronę Carter. Musiałam wiedzieć czy mogę wyznać to mediom. Uniosła kciuk w górę.
-Call the cop.
Koleś głośno zaryczał. Najwyraźniej zadowolony był , że właśnie w jego stacji powiedziałam tytuł drugiego singla.
***
Ukochana Emily !
Piszę do Ciebie listy od roku. Od roku też nie dostałem żadnej odpowiedzi. Ciekawi mnie , czy w ogóle czytasz moje listy , ale nic. Będę pisał dalej. Przecież kiedyś musisz się odezwać. Jessie ma już dwa miesiące. Jest bardzo do Ciebie podobna , te same ciemne włosy i uroczy wyraz twarzy , kiedy śpi. Muszę powiedzieć (a raczej napisać) jakie wariactwo wymyśliła Yasmine. Codziennie na dobranoc czyta jej "Antygonę" lub "Króla Edypa" , wyczytała w internecie , że to dobrze działa na komórki szare. Ja wiem , że nie trzeba czytać dwu miesięcznemu dziecku dzieł poważnych , by wyrosło na mądre. Ciebie wychowaliśmy na "Królu Lwie" i "Królewnie Śnieżce" , a jesteś rozumna. Wiesz , czasami mam ochotę cofnąć czas i zostać z Tobą i mamą. Mam nadzieję , że tym razem odpiszesz.
                                                                                                                           Twój Tata
Siedziałam na schodkach z tyłu sceny i czytałam. Kiedy doszłam do ostatniego zdania czytałam je w kółko. Tata chciał by było jak dawniej. Pragnął wrócić do mnie i mamy. Może nie zrobił tego , bo nie dostał odpowiedział ? Nie. Nie mogę myśleć w ten sposób. Z oddali zobaczyłam , że zbliża się do mnie Tomlinson. Szybko za siebie rzuciłam list i udawałam , że zaciekawiły mnie moje paznokcie. 
-Em , telefon do ciebie.
Wstałam , wzięłam blackberry i usłyszałam zapłakany głos Demi.
-E...E...Emily. - jąkała się Demetria.
-Co się stało Demi ? - zapytałam , odchodząc od Lou.
Bałam się , że Joe ją rzucił albo , że coś z Madison. Wtedy byłoby nie za dobrze. W końcu niedawno przeszła załamanie nerwowe.
-Ja muszę je usunąć. - jęknęła.
Demi była albo pijana albo było z nią na serio źle.
-Co usunąć ?
-E....E....Emily jestem w ciąży. - powiedziała Lovato.
______________________________________________________________________________________________
Przepraszam za taki beznadziejny rozdział , nie miałam weny. Nie wiem kiedy dodam następny , w ogóle ktoś to czyta ? 
xoxo Devonne

sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 32

Dzień po moich urodzinach byliśmy w Paryżu. Koncert był dopiero za dwa dni. W tym jeden dzień wolny (jutro wywiad , spotkanie z fanami i wizyta w paryskim radio). Postanowiłyśmy z Nickole , Danielle oraz Mag urządzić sobie kobiecy dzień. Najpierw zakupy , potem spa , a na koniec kino. Chłopcy także postanowili urządzić męski dzień. Rano wstałam najwcześniej ze wszystkich. Ubrałam biały top w różowe kwiaty , podwijane szorty do pępka i wysokie sznurowane wojskowe buty.  Włosy pozostawiłam naturalnie kręcone , usta pociągnęłam czerwoną szminką , a na rzęsy nałożyłam tusz. Nie miałam zamiaru jeść śniadania. Poszłam więc do Lou. Mój blackberry leżał po jego dłonią. Delikatnym ruchem wysuwałam go spod dłoni Tomlinsona. Gdy już prawie go miałam , Louis się obudził.
-Dzień Dobry , Emily. - uśmiechnął się. - Ładnie wyglądasz.
Jeszcze tylko jeden ruch i telefon będzie w moich rękach. Pod pretekstem dotknięcia ręki Lou , wyciągnęłam telefon.
-Em , oddaj mi ten telefon.
Poczułam się głupio. Boo Bear przyłapał mnie na gorącym uczynku. Moja twarz oblała się rumieńcem.
-Przewidziałem to , więc mam dla ciebie spóźniony prezent urodzinowy.
Schylił się i spod łóżka wyjął karton zaparkowany w czerwony papier. Uśmiechnął się i podał mi paczkę.
-Co to jest ?
-Jak otworzysz to się przekonasz.
Zdjęłam górną część kartonu , a moim oczom ukazała się lustrzanka marki Nikon. Zgięłam się w pół i dałam mu buziaka w policzek. No może , nie do końca. Bo Louis obrócił głowę i pocałował mnie w usta. Odepchnęłam go.
-Nie możemy. - powiedziałam , zmazując z jego warg moją szminkę. Miałam ochotę przyciągnąć go i pocałować. Jego oczy lśniły jak fale morskie o świcie.
-Wiem , że tego chcesz. - odparł , przybliżając swoją twarz. Chciałam go pocałować , ale nie mogłam. Szybko wstałam , wzięłam aparat , bąknęłam ciche "dzięki" i wyszłam.
***
Razem z dziewczynami siedziałyśmy w kawiarni. Byłyśmy już po zakupach. Kupiłam białą bluzkę z motywami piór , rybaczki z dziurami , koszulkę z czaszką i długą asymetryczną spódnicę. Na zakupach cały czas myślałam o Tomlinson'ie. Nie mogłam się skupić. Przewróciłam też jednego z paparazzich. 
-Ziemia do Emily. - przed nosem machała mi ręką Dani.
-Słyszę , słyszę.
-Pewnie jest pogrążona w myślach po nocy z Hazzą. - oznajmiła Nickole zalotnie podpierając się na dłoniach.
Przewróciłam oczami i rzuciłam :
-Ja nie mam żadnego życia sexualnego , Nickole.
Danielle spojrzała na mnie z miną "Co-Za-Dziwaczka". Miałam ochotę wydrapać jej oczy , ale moja pozycja na to nie pozwalała.
-Ok , muszę do toalety. - rzekła Danielle , ruszając w stronę łazienki.
Wydrapać oczu raczej jej nie mogłam , ale napluć do coli to co innego. Moim planom niestety przeszkodziła fanka. Stanęła obok mojego krzesła i mówiła coś po francusku. Spojrzałam na nią z politowaniem , chwilę później usłyszałam głos Nickole:
-Dziewczyna mówi , że jest twoją fanką i , że ma dla ciebie piosenkę , którą sama napisała.
-Nie mówiłaś , że znasz francuski.
-Moja mama pochodzi z Francji. - dodała Nicki puszczając do mnie oko.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam się do dziewczyny. Dała mi kartkę papieru i odeszła. Choć fanka mówiła do mnie po francusku , song był napisany po angielsku. Nosił tytuł "I'm so not a Pop Star". Była bardzo dobra. Z drugiej strony kartki napisany był adres:
Carla De Fleu
Aleja Pól Elizejskich 44
Paryż
Zgięłam papier na pół i wsadziłam do kieszeni szortów. Podniosłam wzrok i co zobaczyłam ? Przy wejściu do toalety Dani lizała się z Jack'em. A ja włączając mózgownicę wyjęłam z torby lustrzankę i cyknęłam im pamiątkowe zdjęcie.
***
Wieczorem umówieni byliśmy na kolację z ciotką Hazzy. Stałam przed lustrem w żółtej sukience , zbierając moje czarne włosy w luźny koczek. Obok mnie była Mag. Naprawdę świetnie prezentowała się w bladoróżowej kiecce z falbanką przy biuście. Ja postawiłam na bardziej rockową stylizację , a Mag na dziewczęcą elegancję. 
-Powinnaś zostać modelką. - skomentowałam jej wygląd.
-Moja młodsza siostra - Cammie jest modelką.
Czyli najprawdopodobniej cały klan rodziny Poleis grzeszył urodą. 
-A ile ma lat? - zapytałam , wkładając do ucha czarny kolczyk.
-15 lat.
Piękna. Musi być zniewalająco piękna. Pozazdrościłam chwilę Magdalenie i przeklęłam Boga , iż nie urodziłam się w tym rodzie. Potem wparował Zayn.
-Wyglądacie bosko , moje panie. - rozpoczął Malik , biorąc nas pod rękę. - Harry pośpiesz się , bo Louis porwie ci Emily !
Na dźwięk imienia "Louis" poczułam gulę w gardle. Miałam nagłą ochotę na dotknięcie jego wilgotnych ust. 
-Panno Backstorm przeszła dziś panna samą siebie. - rzucił H. pojawiając się w drzwiach. 
-Idziemy ? - spytał Mulat.
-W drogę ! - ryknął Styles.
***
Szliśmy ulicą willową. Wokół same wielkie domy z ogromnymi ogrodami. Wyglądało na to , że na ulicy najlepszy był ten , który miał największą działkę. Harry prowadził nas w stronę ogromnego białego domu z dużymi , pozłacanymi oknami i mini basenem na podwórku. Na oko było można zauważyć , że ciotce H. dobrze się wiodło. Byliśmy na ganku , gdy przed nami otworzyły się wrota. W których stanęła kobieta tuż po czterdziestce. 
-Harry Edward ! - wrzasnęła kobieta , rzucając się na Styles'a. Po chwili kobieta spojrzała w naszym kierunku i uśmiechnęła się wesoło. - I przyjaciele.
Weszliśmy do środka. Dom wewnątrz był tak samo bajkowy jak na zewnątrz. Ogromne diamentowe żyrandole wisiały nad naszymi głowami , na podłodze leżał ogromny , biały , puszysty dywan , tuż obok schodów stało wielkie lustro , na którego ramieniu napisane było "Fleur". W holu pojawiła się jakaś dziewczyna. Mogła mieć 19 lat. Miała długie rude włosy , nogi wyglądały jakby nigdy się nie kończyły , a lekko zadarty nos dodawał jej uroku.
-Widzę moją ulubioną kuzynkę. - krzyknął H. - Fleur.
-Harry , miło cię widzieć. - mruknęła Fleur. - O ! Witaj Louis.
Dziewczyna rzuciła mu uwodzicielski uśmiech , ukazując tym samym rządki równych zębów. Najwyraźniej podobał jej się Tomlinson. Poczułam , że narasta we mnie wściekłość.
________________________________________________________________________________________
Hej kochani ! Mam nadzieję , że spodobają się wam te wypociny. Następny rozdział dodam chyba w poniedziałek. Powiem wam , że dużo będzie się działo. Dziękuję za komentarze ! I proszę o więcej. <3
xoxo Devonne

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 31

-Stoo lat ! Sto lat ! - obudził mnie śpiew tej wstrętnej piosenki urodzinowej.
Otworzyłam oczy , usiadłam i...dostałam tortem w twarz. Palcem przejechałam po policzku i wsadziłam go do buzi. Tort truskawkowy.
-Dzięki , kochani. - powiedziałam , uśmiechając się szeroko. Wszyscy ustawili się w kolejkę do złożenia życzeń. Więc jest 17 kwietnia i mam 18 lat. Pierwszy życzenia składał mi Niall. Były one strasznie sprośne. Liam z Danielle życzyli mi miłości , szczęścia , Zayn z Mag powodzenia w show-biznesie , Nickole dużo snu , a Larry (Louis + Harry) dużo sexu i pomarańczy. Później dali mi prezent. Dostałam gitarę ! Która na szyi miała napis Warm Tour 2012. Grzecznie podziękowałam za prezent i zaproponowałam , że przygotuję śniadanie. Moja propozycja wywołała burzę wrzasków.
***
-Mam dla ciebie niespodziankę. - szepnął Harry.
-Nie mogę się doczekać. - mruknęłam.
Wszyscy zgromadzeni przy stole wbili w nas wzrok. Zwiesiłam głowę i zaczęłam śniadanie. Przez chwilę trwała niezręczna cisza. Udawałam , iż jestem tak zainteresowana swoim talerzem , że wcale jej nie słyszę.
-Przyszła do ciebie paczka. - powiedziała Magdalena.
-Yhm. - bąknęłam.
Mag wstała od stołu i wybiegła z bus'a. Zayn spiorunował mnie wzrokiem i poszedł jej śladem.
-Co jej jest ? - spytałam , podnosząc do buzi omlet.
Nickole chrząknęłam znacząco i syknęła:
-Nie udawaj , że nie wiesz...
Te słowa mocno mnie uderzyły. Że niby Mag zachowuje się tak przeze mnie ?! Może ona sama powinna udać się do specjalisty ?
-Zostaw ją. - warknął Louis.
Zdziwiło mnie to , że te słowa wypowiedział Lou. Od naszego wczorajszego pocałunku , unikałam go jak ognia. Onieśmieliła mnie ta sytuacja , ale skończyło się na pocałunku. Nic więcej.
-Obrońca się znalazł. - burknęła Danielle.
-Lepiej idź popraw do łazienki , to coś co nazywasz twarzą. 
Wow. Do bus'a wrócił Malik z miną , jakby zobaczył ducha.
-Ona dzisiaj wylatuje.
-Co ? Dlaczego ? - jęknęła Nickole.
-Nie chce mi powiedzieć. - powiedział Mulat , siadając na krześle.
Poczułam jakby ktoś wbijał mi sztylety w plecy , a był to tylko wzrok Nicki. 
-Pójdę z nią pogadać.
Wyszłam z Tour Bus'a. Magdalena siedziała obok tylnego koła. Nawet kiedy była wyglądała pięknie. Podeszłam i usiadłam koło niej.
-Nie możesz wyjechać. - rzuciłam , patrząc w dal. - Potrzebują cię tu.
-Nie zniosę tego dłużej , rozumiesz ? - szlochała Mag , ukrywając twarz w kolanach.
-Ale co jest dla ciebie takie trudne ? - spytałam.
-Zachowujesz się , jakbym była twoim śmiertelnym wrogiem. A dla mnie jesteś jak siostra ! Wiesz , że znienawidziłam siebie , za tamto pytanie , które ci zadałam ?
-Przepraszam. - wydusiłam , spoglądając prosto w jej oczy. - Może zapomnimy ?
-Ale o czym ? - zapytała Magdalena , uśmiechając się od ucha do ucha.
Przytuliłam ją mocno. Bardzo mi jej brakowało. 
***
-Witam kochani ! Gotowi , by rozkręcić imprezę ? - krzyknęłam ze sceny. Właśnie po tych słowach zespół powinien zacząć grać. A panowała cisza. Nagle cała hala zaczęła śpiewać "Happy Birthday" . Na estradzie pojawili się też chłopcy. Objęli mnie ramionami i śpiewali. Czułam jak z moich oczu płyną łzy. Poczułam się wyjątkowo. Te 10 tys. ludzi w hali śpiewało dla mnie. Gdy skończyli , zawołałam:
-Dziękuję Stormies , jesteście świetni. To jak , zaczynamy koncert ?
Widownia w odpowiedzi krzyczała "tak".
-Napisałam tę piosenkę dzisiaj. Jako przeprosiny. Przeprosiny dla mojej przyjaciółki Magdaleny. Oto nowy song "Girls on Film".
***
Szłam z Harry'm przez jakiś park. Była już noc. Niespodzianką był nocny spacer. Tylko my we dwoje.
-Emily , mam dla ciebie prezent. - zaczął H. przystając na chwilę. Nawet w mroku jego oczy iskrzyły. Miałam wielkie szczęście , że znalazłam takiego chłopaka.
-Ale ja już dostałam od was prezent. - mruknęłam , stając na palcach.
-On był od nas , a teraz jest ode mnie. - rzekł Harry , wyjmując paczuszkę z kieszeni kurtki i podając mi ją.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam ją. W środku był album.
-Otwórz go. - nakazał Hazza.
Otworzyłam go i moim oczom ukazały się nasze zdjęcia. Pierwsze zrobione było na Brit's kiedy się poznaliśmy , a ostatnie wczoraj razem z Nessą. Podniosłam głowę i pocałowałam go.
-To nie wszystko.
Na dole pudełka leżała płyta Cher Llyod. Z autografem. Napisane było : Wszystkiego Najlepszego Emily. xoxo Cher. 
Krzyknęłam z radości. Cher była moją idolką. Rzuciłam się na szyję Harry'ego.
-Wspaniały prezent. Dziękuję.
-Cała przyjemność po mojej stronie. 
***
Byliśmy już obok Tour Bus'a. Nasz urodzinowy spacer właśnie się kończył. Znowu będziemy musieli udawać , że nic nas nie łączy. 
-Jesteś na mnie zły ? - spytałam.
-Za co niby ?
-No wiesz , że nie chcę im na razie powiedzieć.
-Poczekam. - odparł , całując mnie w czoło.
-Stać ! - rozległ się krzyk. Dochodził od strony wejścia do bus'a. - Jesteście zatrzymani pod podejrzeniem romansu. 
Po tych słowach zorientowałam się , kto nas zatrzymał. Cały sztab policyjny One Direction. Gdy podeszliśmy bliżej zauważyłam , iż w rękach mają broń , i to nie byle jaką. Pistolety na wodę. 
-Przyznajecie się do winy ? - zapytał młodszy aspirant Horan.
-Nie. - odpowiedział pewnie H.
Na Niego rzucił się Tomlinson. Ustawił go pod ścianą Tour Bus'a i pod szyję przytknął pistolet. 
-A ty panienko. Powiesz coś , czy mam cię zlać ? - rzucił Liam , zmierzając w moją stronę.
Zaśmiałam się drwiąco.
-Tylko spróbuj. 
I spróbował. Payne i Malik zaczęli polewać mnie , a Hazzę zaatakowali Louis i Niall. Kiedy byłam już cała mokra , spytali ponownie:
-Przyznajecie się do winy ?
Spojrzałam na Harry'ego i uśmiechnęłam się szeroko.
-Tak , jesteśmy winni.
Chłopcy zaczęli krzyczeć , a po tonie w jakim zdzierali sobie gardła można było wywnioskować , iż są to okrzyki radości.
-Dlaczego nam nie powiedzieliście ? - spytał Liam.
-Bałam się , że nie znajdziemy akceptacji. - odparłam.
-Ok , to może chodźmy coś zjeść ? - zaproponował Horan.
-Sprostowanie. Chodźmy spać. - dodał Zayn.
Gdy wchodziłam do bus'a , Louis szepnął mi do ucha:
-Nie poddam się.
______________________________________________________________________________________________
Emilyy ma już 18 lat ! No więc , w tym rozdziale trochę sprostowałam , a w następnych namieszam. Haha. Ok , więc jak wam się podobał ? Piszcie !! 
xx Devonne 

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 30

Dzisiaj mieliśmy zaplanowane zwiedzanie miasta. Chłopcy uznali , że kiedy pójdziemy całą grupą , na pewno ktoś się zgubi , więc podzielili nas na grupy. W jednej były po trzy osoby. Mi przydzieleni zostali Louis i Harry. Zapowiadał się ciekawy dzień.
-Wszyscy gotowi ?! - zawołał Zayn.
Ryknęliśmy głośno "taak" i wyszliśmy z Tour Bus'a. Wszyscy rozeszli się do swoich grup. Na przeciwko mnie stali uśmiechnięci Louis i Harry. Z ich uśmiechów wywnioskowałam , że chcą coś mi zrobić. I to nie będzie nic dobrego.
-To gdzie idziemy najpierw ? - zapytałam , wkładając na nos raybany. Dzień był bardzo gorący , więc ubrałam małą czarną , jeansową koszulę , balerinki i naszyjnik w stylu boho.
-Może do portu ? - zaproponował Louis , spoglądając na Hazzę.
-Dobry pomysł . - odpowiedział H. , przybijając piątkę z kolegą. Teraz spojrzenia tych dwóch osobników padły na mnie. Nie miałam się , po co sprzeciwiać , bo i tak zapewne jeden z nich wziąłby mnie na ręce i zaniósł. Bąknęłam "chodźmy" i ruszyliśmy w stronę portu.
***
Stałam właśnie na moście i patrzałam na Wybrzeże. W morzu kąpało się kilku turystów (chociaż jest dopiero 16 kwietnia) na falochronach siedziały mewy pokryte kropelkami wody , z przybrzeżnych kawiarni dochodziły zapachy smażonych ryb , w dali rysowały się kutry rybackie. 
-Pięknie tutaj. - powiedział Louis , opierając się o barierkę.
-Taak. Niesamowicie.
Z torebki wyjęłam blackberry , cyknęłam fotkę i dodałam na twittera.
                                                                    Pozdrowienia z Bilbao. 
-Stwierdzam , że jesteś uzależniona od komórki. - mruknął Tomlinson , posyłając mi jeden z tych swoich uśmiechów , przez które miękną mi kolana. Musiałam przytrzymać się barierki , by nie upaść.
-Wcale nie. - bąknęłam udając obrażoną.
Lou zaśmiał się sarkastycznie.
-Ach tak ? Więc oddaj mi telefon.
-Nie. - pisnęłam , przyciągając do piersi blackberry.
Tomlinson wyciągnął rękę. Chciałam udowodnić mu , że wcale nie jestem uzależniona od telefonu , dlatego na jego dłoni położyłam mój ukochany telefonik.
-Tylko dbaj o niego. 
-Nie bój żaby.
Po chwili dołączył do nas Harry. Poszliśmy , więc w stronę centrum.
***
-Vanessa ! - krzyknęłam , otwierając ramiona. W moją stronę biegła dziewczynka z ogromnym uśmiechem na twarzy. Gdy ją zobaczyłam , zachciało mi się płakać.
-Dzień Dobry Emily. - powitała mnie Nessa. - Popatrz na moją koszulkę.
Na T-shirtcie wyszytą miała nazwę trasy i moje imię oraz nazwisko. Zakryłam usta dłonią. Była taka urocza. Nie zasługiwała na taki los.
-Ponoć dobrzy ludzie szybko umierają. - powiedziała , jakby czytała mi w myślach. 
Przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam. 
-Mam do Ciebie pytanie. - oznajmiłam , gładząc ją po głowie.
-Słucham ?
-Jakie jest twoje największe marzenie ?
Nastała chwila ciszy. Zadałam jej to pytanie , ponieważ pragnęłam spełnić jej marzenie. Po koncercie jechaliśmy do Bordeaux. Dzisiaj był dzień ostatniej szansy.
-Chciałabym zaśpiewać z tobą na scenie. - odpowiedziała Vanessa , spoglądając na mnie swoimi zielonymi oczętami. Nie mogłam uwierzyć , że to właśnie było jej marzenie. Myślałam , że usłyszę prośbę o kucyka , czy wyzdrowienie. A usłyszałam , iż ta mała dziewczynka chciałaby zaśpiewać ze mną. Gdybym była Madonną , ok , ale jestem przecież Emily Backstorm. 
-Jeśli to cię uszczęśliwi ! Zapraszam !
Wzięłam ją za rękę i weszłyśmy na estradę. Tłum zaczął krzyczeć.
-Cześć kochani ! Chciałam przedstawić wam moją przyjaciółkę - Vanessę , która dopomoże mi dzisiaj swoim śpiewem.
Moi fani zaczęli skandować "Vanessa". Dałam znak zespołowi , że ma grać i ... rozpoczęło się show , którego nigdy nie zapomnę.
*** 
Stałam za kulisami wraz z Nessą. Byłyśmy całe spocone , dałyśmy z siebie wszystko. 
-Podobało Ci się ? - spytałam.
Kiwnęła potakująco głową. Przez cały wieczór z jej twarzy nie schodził uśmiech. Nagle obok nas znalazł się Louis. Uklęknął przed Vanessą , z kieszeni czerwonych spodni wyjął pierścionek-lizak i zapytał:
-Wyjdziesz za mnie ?
Dziewczynka roześmiała się głośno i przyjęła oświadczyny Boo Bear'a.
***
Była już ciemna noc , od strony morza dochodziła chłodna bryza. Siedziałam na łóżku , wpatrując się w mijane widoki za oknem. Wszyscy już spali. Ja byłam za bardzo podekscytowana , by zasnąć. Był to chyba jeden z najlepszych wieczorów w moim życiu.
-Nie śpisz jeszcze ? - usłyszałam męski głos.
Odwróciłam wzrok od okna. Przy moim łóżku stał Lou.
-Nie. Jestem za bardzo podniecona.
Tomlinson usiadł na łóżku tuż obok mnie. Musiałam pamiętać , by oddychać. W samych dresach był strasznie sexowny. 
-To bardzo miłe z twojej strony , że zaprosiłaś tę dziewczynkę na koncert. - szepnął Louis , przysuwając się do mnie coraz bliżej.
-To był mój obowiązek. - sapnęłam. - Miłe to raczej były wasze zaślubiny.
W mroku zobaczyłam jego białe zęby.
-Jesteś taka dobra. - mruknął Lou. Nasze usta dzieliły centymetry. Czułam jego oddech na szyi. - Mogę cię pocałować ? 
Nie zdążyłam udzielić odpowiedzi , a on już to zrobił. Jego ręce błądziły po moim ciele.
-Louis , my nie możemy. - powiedziałam , odczepiając się od Niego. Nie zważył na moje słowa. Pocałował mnie ponownie. Tym razem jeszcze namiętniej.
__________________________________________________________________________________________
No więc tak , hm..w następnym rozdziale będzie się duużo dziać. Bo BĘDĄ URODZINY EMILY. Następny rozdział w piątek dodam. Teeen jest straszny rozdział i bardzo za Niego przepraszam. Mam nadzieję , że dalej będziecie tak komentować jak ostatnimi czasy. Kooocham was ! 
                                    xoxo Devonne

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 29

Kolejny dzień w Bilbao. Tym razem dzień wolny. Przyjechaliśmy tutaj zaraz po koncercie w Porto. Teraz dwa dni wolnego i kolejne show. Choć mam dwa dni wolnego , na pewno się nie wyśpię. Chłopcy zawsze znajdą jakiś powód , by mnie obudzić.
-To co dziś robimy ? - spytał Louis , przerzucając jabłko z ręki do ręki..
-Może pozwiedzamy miasto ? - zaproponował Payne.
-Ja już mam plany. - dodałam , pochłaniając jogurt dietetyczny. Jadłam wyłącznie produkty niskokaloryczne.
Wszyscy rzucili mi pytające spojrzenia. Jak zwykle nie mieli o niczym pojęcia , chociaż mówiłam o tym cały wczorajszy wieczór.
-Idę do szpitala dziecięcego. - odparłam z nutką goryczy.
-Świetny pomysł. Może pójdziemy z tobą ? - zapytał Niall , w przerwie między kęsami.
Tak naprawdę chciałam iść tam sama. Chciałam odpocząć od nich. Chciałam skupić się na problemach tych ludzi , a kiedy Harry będzie przy moim noku , nie będę potrafiła tego zrobić.
-Jasne. - mruknęłam w odpowiedzi.
-A o której , mamy tam być ?
-Umówiłam się na 13.
***
W szpitalu powitali nas lekarze i pielęgniarki. Dziękowali za przybycie i poświęcenie czasu. Mówili też , że dzieci są bardzo podekscytowane. Później po całym tym powitaniu , poszliśmy do dzieci.  Kiedy weszliśmy do sali , o mało nie pękły mi bębenki. Krzyczeli wszyscy (chłopcy też) oprócz pewnej dziewczynki siedzącej pod ścianą. Miała na głowie chustkę , co pewnie oznaczało , że wszystkie włosy wypadły jej z powodu choroby , duże zielone oczy miały nieobecny wyraz , rysy twarzy były delikatne. Była naprawdę piękna.
-Cześć dzieciaki ! Przyszliśmy was odwiedzić. Mamy nadzieję , że jesteście zadowolone. - powiedział Louis z szerokim uśmiechem.
Dzieci głośno ryknęły i rzuciły się w naszą stronę. 
-Emily ! Uwielbiam twoją muzykę. - oznajmiła jakaś mała dziewczynka z brązowymi oczętami.
-Emily , jesteś extra ! Na pewno kupię twoją płytę. - krzyknęła dziewczyna w wieku około 13 lat. Słyszałam głosy tych dzieci , ale nie odrywałam wzroku od tej zielonookiej panny. Wyrwałam się z otaczającej mnie grupki smarkaczy i poszłam w jej stronę. Gdy do niej podeszłam , nie odezwała się ani słowem , nawet nie odwróciła wzroku. Uklęknęłam przed nią , uśmiechnęłam się i szepnęłam :
-Dlaczego jesteś taka smutna ? 
Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i odpowiedziała:
-Za niedługo umrę , nie mam powodu , żeby być szczęśliwą.
To było straszne. Usłyszeć takie słowa od dziecka , które jeszcze nie zasmakowało życia. W moich oczach poczułam łzy , złapałam ją za rękę.
-Hej ! Nie wiesz tego. Możesz wyzdrowieć....
-Ja już nie wyzdrowieję. Mam białaczkę , szanse są marne.
Z jej twarzy bił smutek i niedowierzanie. Pewnie nie mogła zrozumieć , dlaczego akurat ona musiała zachorować , czemu jej się to przytrafiło.
-Musisz uwierzyć. Wiara czyni cuda. - rzekłam , patrząc jej prosto w oczy. 
-Nie wierzę. Od zawsze prześladuje mnie pech. Nie mam rodziców , jestem brzydka , chora.
-Wcale nie ! Jesteś piękna. - szepnęłam łamiącym się głosem.
Pokręciła przecząco głową. Z moich oczu popłynęły łzy. Łzy słabości. Tak naprawdę , nie mogłam udowodnić jej , że wyzdrowieje , nie mogłam jej tego obiecać.
-Nie płacz. Wiem , że umrę. Ale przecież , każdy kiedyś kopnie w kalendarz. Codziennie rozmawiam z Panem Bogiem. On obiecał mi życie wieczne , więc nie ma się o co martwić. 
-Mam do ciebie jedno pytanie. 
-Tak ?
-Czy sprawiłabyś mi tą przyjemność i pojawiła się na moim koncercie za dwa dni ? - zapytałam z uśmiechem.
Pokochałam tę dziewczynkę. Była silna , bardzo silna.
-Chętnie , ale nie wiem czy....
-Załatwię wszystko... - powiedziałam , puszczając do niej oko.
-Dziękuję Emily. - odparła. Na jej buzi pojawił się uśmiech. Z którym było jej do twarzy.
-Proszę...
-Vanesso. - uśmiechnęła się dziewczynka
***
Wracaliśmy ze szpitala. Byłam bardzo szczęśliwa. Lekarze zgodzili się na to , by Vanessa przyszła na mój koncert. Świat musiał zobaczyć tak cudowną osobę jak ona. Dzięki niej poczułam nowy wiatr w żaglach. Naprawdę mnie zainspirowała. 
-Ręka mnie boli od podpisywania tych płyt. - mruknął Horan , masując lewą rękę.
-Moja głowa pęka. - jęknął Zayn.
-Ja chyba pójdę na masaż pleców. - dodał Harry.
Miałam dość tej ich głupiej gadaniny. Mnie boli to i tamto.
-Chłopcy ! Możecie zamknąć jadaczki ?! Wracamy właśnie ze szpitala. Tam ludzie naprawdę cierpią ! Mam dość waszych głupich gadek. - wrzasnęłam.
Chłopcy stanęli jak wryci. Musiałam im to wygarnąć. Oni nie wiedzieli , co to znaczy cierpieć. Żyli w luksusach , o jakich te dzieci mogły tylko pomarzyć. 
-Em , co cię ugryzło ? - zapytał Liam , mający dziwny wyraz twarzy.
-Myślicie wyłącznie o własnych tyłkach. Moglibyście pomóc innym. - warknęłam.
-Chyba ma okres. - burknął Tomlinson , co wywołało salwę śmiechu. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę głównego placu.
***
Siedziałam na jednej z ławek obok fontanny. Na nogach miałam papier listowy. Chciałam napisać list do dziadków. Wiem , jak bardzo byli ze mnie dumni. Z każdej gazety w której pojawił się jakiś artykuł o mnie - wycinali go. Wzięłam do ręki pióro i zaczęłam pisać.
Hej babciu i dziadku !
Jestem właśnie w Bilbao (północna Hiszpania). To naprawdę urocze miasteczko. Dzisiaj byłam w miejscowym szpitalu. Spotkałam tam dziewczynkę , która bardzo mnie zainspirowała. Jest chora na białaczkę , ale jest silna. Nie boi się mówić o śmierci , nie boi się jej , tylko chyba szuka odpowiedzi , dlaczego ona musiała zachorować. Cudowna osóbka. Mam nadzieję , że u was wszystko ok. W internecie czytałam , iż w Las Palmas była burza piaskowa...Za niedługo znowu napiszę.
                                                                                                         Pozdrawiam
                                                                                                                Emily
Włożyłam kartkę do koperty i wrzuciłam do skrzynki. Ruszyłam w stronę domu handlowego. Słońce mocno grzało. Żałowałam , że ubrałam moje czarne martensy. 
***
-Zjesz z nami pizzę ? - spytał Harry , kiedy wyszłam z łazienki. Cały czas byłam na nich wkurzona.
-Nie.
-Nie mów , że jeszcze jesteś zła. - mruknął Niall , ładując do buzi ogromny kawałek pizzy.
Ruszyłam w stronę mojego łóżka. Harry złapał moją rękę , a mnie przeszył dreszcz. Za każdym razem , gdy mnie dotknął tak się działo. A on doskonale o tym wiedział. 
-Zamówiliśmy ją specjalnie dla ciebie. - szepnął mi do ucha H.
-Ja nie Horan. - burknęłam. - Jedzeniem mnie nie przekupicie.
Nialler najwyraźniej się obraził , bo wytknął do mnie język i odwrócił się tyłem.
-Hej ! Nie musisz obrażać innych , gdy masz zły humor. - powiedziała "poważnie" Nickole , choć widziałam , że tłumi w sobie chichot. 
-To co mamy zrobić , żebyś przestała się wściekać ? - spytał Zayn unosząc do góry brwi.
-Polećcie na Marsa. - bąknęłam.
-Coś , co jest możliwe. - dodał Boo Bear.
-Jutro nikt mnie nie obudzi. - oznajmiłam , opierając dłonie na biodrach.
-Ale...ale. - pisnął Niall. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
-Żadnych ale ! - zawołałam.
-Ok , zgadzamy się.
-Świetnie , więc dobranoc ! - krzyknęłam z szerokim uśmiechem.
-A co z pizzą ? - zapytał Nialler.
-Dobranoc ! - wrzasnęłam , idąc w stronę łóżka.
__________________________________________________________________________________________
Cześ kochani ! Następny rozdział dodam chyba w czwartek lub w środę. Nie wiem , ale w środę mam kartkówkę. Więc ostro zakuwam.xd Mam nadzieję , że spodobał się wam rozdział i skomentujecie. 

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 28

Leżałam na kanapie w Tourbusie. Na koncercie dałam z siebie wszystko. Nie zapomniałam słów , chwytów , więc było chyba ok. Byłam bardzo zmęczona i...spocona. Marzyłam o kąpieli i położeniu się do łóżka. Niestety , nie było mi to dane. W Tourbusie mieliśmy tylko prysznic i pojedyncze , maluśkie łóżka. Do autobusu weszli ucieszeni chłopcy.
-I jak się czujesz po pierwszym koncercie ? - zapytał Louis.
-Czuję , że muszę wziąć prysznic i iść spać. - odparowałam , zakrywając twarz poduszką.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Zayn musiał już być naprawdę zmęczony , gdyż zaczął tarzać się po podłodze ze śmiechu.
-Zaprowadzić panią do łazienki ? - spytał H. z szarmanckim uśmiechem , wyciągając do mnie rękę.
-Z miłą chęcią. - odparłam , kładąc moją dłoń n jego.
Poszliśmy do łazienki , którą mieliśmy jakieś 3 metry dalej. Harry otworzył drzwi i przepuścił mnie jako pierwszą. Później złapał mnie za nadgarstek , oparł o ścianę i pocałował tak , że czułam się jakbym całowała się z gniazdkiem elektrycznym. Prąd przeszył mnie od stóp aż po głowę, Styles miał niezaprzeczalny talent do całowania. Miałam wrażenie , że zaraz eksploduje. Kiedy mnie całował , a ja oddawałam mu te pocałunki , stwierdziłam , że Hazza to świr...w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Gdy przestał , czułam że usta mam cudownie obolałe i zdrętwiałe , oddychałam nierówno.
-Poradzisz już sobie sama ?
-Yhm.
***
Obudził mnie zamach na moją osobę. Na mojej pościeli dziwny taniec wykonywał Zayn , Niall obok łóżka stał z gitarą i grał melodię "Lazy Song"  , a Liam śpiewał.
-Chłopcy , spokój. - mruknęłam zaspana , zakrywając głowę pościelą. Po wczorajszym koncercie zasługiwałam na wypoczynek. Moje akumulatory nie były jeszcze naładowane.
-Emily , wstawaj ! - krzyknął Niall. - Mamy dla ciebie misję.
Wyłoniłam głowę spod pierzyny , przetarłam oczy i burknęłam:
-Co ?
-Jesteśmy w Porto ! - zawołał Zayn.
Boże , naprawdę musiałeś dać mi trasę z takimi głupkami jak oni ? Powiedz.
-I tylko po to mnie obudziliście ? Dobranoc.
Miałam piękny sen , a oni mi go przerwali informując , że jesteśmy w Porto. Przez nich nie dokończę lodów z Johnn'ym Deppem. 
-Emily ! - potrząsnął mną Liam.
Nie dam się wyprowadzić się z równowagi . Nie takim pacanom.
-Jeśli , nie wstaniesz. Masz przerąbane. - poinformował mnie Zayn.
-Sajonara !
Poczułam zimno. Otworzyłam oczy. Ci trzej diabli zabrali mi pościel. Leżałam w samej bieliźnie z Hello Kitty. Trudno , ja idę spać.
-Emily , proszę cię. - nalegał Liam.
-Co ?! - ryknęłam naprawdę wkurzona. Nie dość , że w nocy do mojego łóżka pchał się Harry , to jeszcze oni budzą mnie o świcie.
-Poszłabyś po zakupy ?
-Jak sobie przypominam , w trasę z nami pojechały jeszcze trzy inne kobiety. - sapnęłam , zakrywając oczy ręką. 
Chciałam się wyspać. Czy proszę o tak wiele ? Nie ! Inni proszą o pracę , pieniądze czy pracę dobrze opłacalną. Ja chcę się wyspać , chociaż raz.
-Te trzy inne kobiety , nie mają pojęcia , co dobre dla naszych kubków smakowych. - odparł Nialler.
Jasne, że ja niby mam ? Wiem tylko tyle , że lubią shake.
-Bo zacznę śpiewać. - sarknął Zayn.
-Nie przeszkadza mi to , masz ładny głos. - powiedziałam z nutką rozbawienia w głosie.
-Sama się o to prosiłaś. - oznajmił mulat. - Get out , get out , get out of the bed.
Nie wytrzymałam. Po dwóch minutach przeróbki "One Thing" , wstałam , wzięłam rzeczy z szafy i poszłam do łazienki.
***
Emily !
Właśnie zaczęły się wakacje. Wiem , że w tym roku będziesz musiała zdawać poprawkę z biologi. Kompletnie nie mogę tego zrozumieć , bo przecież z tego przedmiotu miałaś same 5 i 4. Oczywiście , trzymam za Ciebie kciuki. Twoja mama mówiła , że w tym roku jedziecie na wakacje do Australii. Dziwi mnie ten wybór , ponieważ odkąd byłaś mała bałaś się kangurów i psów Dingo. Powtarzałaś też , że chciałabyś spędzić wakacje w Szwecji. A Australii w żadnym stopniu nie można porównać do Szwecji. Miałem Cię też poinformować , że masz młodszą siostrę - Jessie. Pamiętaj , że to niczego nie zmieni. Nadal będę kochał Cię tak mocno jak dotychczas. 
                                                                                                                   Twój Tata
Zawsze przed koncertem dopadała mnie trema. Znalazłam sposób , by się jej pozbyć. Czytałam listy od ojca. Czułam wtedy jego obecność , energię. To było jak zastrzyk adrenaliny. Hm , tyle że to raczej nie był hormon stresu , nazwałabym go hormonem uspokojenia z kopem. Każde show zaczynaliśmy od piosenki "1-4-3" napisanej dla ojca , w przerwie na zmianę garderoby dzwoniłam do mamy. Dlaczego ? Gdyż po przerwie śpiewałam "It's not me". Czyli piosenki napisanej razem z nią. Najtrudniejszym songiem do wykonania dla mnie był "I'm fine". Kiedy śpiewałam ten song , czułam się jak kłamczucha Wszystkim moim fanom (od niedawna nazywanymi Stormies) mówiłam , że czuję się dobrze. A wcale tak nie jest, Sprzedaję im historyjkę o dziewczynie bez problemów. A to jedna wielka ściema. Kto , jak kto , ale fani są dla mnie najważniejsi i  trudne jest dla mnie , wciskanie im takiego kitu. Bez nich byłabym nikim. 
-Chyba czegoś zapomniałaś. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Magdaleny. 
Odłożyłam list w kąt i wstałam. Mag trzymała w ręce moją bransoletkę , którą dostałam od taty na 16-naste urodziny. Nie wychodziłam bez niej na scenę.
-Dzięki. - wypaliłam , zabierając z jej rąk moją bransoletkę.
-Powodzenia. - powiedziała cichutko brunetka.
Nie odpowiedziałam. Po pierwsze , dlatego że uważała mnie za wariatkę , po drugie , dlatego iż właśnie zespół grał pierwsze nuty "1-4-3".

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 27

-Kochanie , panna młoda w domu ! - krzyknęłam , pchając drzwi wejściowe.
-Ooo , Emily nie wiedziałem... - powiedział Harry , wchodząc do holu....w samych bokserkach. - O ! Dzień Dobry pani Backstorm.
Loczek spłonął rumieńcem , ja też nie mogłam powstrzymać się od chichotu , za to mama śmiała się tak głośno , że sąsiedzi mogliby na nas donieść (zrobili już to nie raz). W białej kiecce z uśmiechem na twarzy , moja rodzicielka była całkiem niezłą laską , nie dziwię się , że taki facet jak Connor (no może , oprócz tej wady , że miał skłonności wojownicze , poza tym był Adonisem.) zwrócił na nią uwagę. Poprowadziłam ją do kuchni , poprosiła mnie o herbatę z pigwy. Niestety , ale herbaciany dobytek Harry'ego nie był zbyt ogromny , posiadał jedynie herbatę zwykłą i zieloną. Tak więc , żeby nie sprawić mamie przykrości postanowiłam poświęcić się i zejść na dół do sklepu. Wzięłam ramoneskę , wyszłam z mieszkania i zbiegłam po schodach.  Wpadłam do sklepu , na kasie siedział akurat mój znajomy - Evan.
-Jakaś nagła sytuacja ? - zapytał , unosząc lekko kąciki ust.
-Macie herbatę z pigwy ? - dodałam , podchodząc do lady.
-Dla ciebie wszystko. - rzekł Evan , lekko u kłaniając się. - Ale mam nadzieję , na płytę z autografem.
-Naturalnie.
Sklepikarz podał mi opakowanie herbaty , podziękowałam , a za szybką pomoc zostawiłam spory napiwek , z powrotem popędziłam na górę. Biegnąc po schodach przeczytałam etykietkę , herbata została sprowadzona tutaj z Polski , a najdziwniejszą rzeczą jaką odkryłam na etykietce było to , iż tylko w 25% składa się z pigwy.
-Mam !  - wrzasnęłam wbiegając do środka. Nie usłyszałam odpowiedzi , dlatego zajrzałam do salonu. H. siedział z moją mamą razem przy pianinie. Wyglądali razem uroczo , lecz przez skłonności Hazzy do romansów z kobietami starszymi od siebie , postanowiłam zakończyć tę sielankę.
-Ekhem. - chrząknęłam. Oni nie zwrócili na mnie uwagi , zapatrzeni byli w klawiaturę. - Halo !
Kiedy ruszyłam w ich kierunku , pokazali mi coś , co tak ich zafascynowało w klawiaturze , a tak konkretnie dwie kartki , na których widniał napis "Kochamy Emily". Uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam w nich herbatą. Całkiem fajnie jest mieć przy swoim boku dwie ukochane osoby. Byłabym w pełni szczęśliwa , gdyby był tu jeszcze tata.
-Emily , dziękuję. - usłyszałam głos mamy.
-Ale za co ? - spytałam , kompletnie nie wiedząc , o co jej chodzi. - Za herbatę ? Drobnostka.
Mama pokręciła przecząco głową. Wstała i podeszła do mnie tanecznym krokiem. W jej oczach zauważyłam łzy naprawdę , aż tak się wzruszyła tą herbatą ? To chyba normalne , że nastolatka kupuje swojej matce rzeczy o które poprosi.
-Za to , że mnie uratowałaś. - mruknęła , ujmując moją twarz w swoje dłonie.
Ja ? Uratowałam ? To chyba , na serio jest spragniona , iż gada takie głupoty.
-Mamciu , to chyba jesteś naprawdę spragniona , że dziękujesz za taką pierdołę jak ta herbata. - burknęłam.
-Nie. Dziękuję za uratowanie mnie przed tym nieszczęsnym małżeństwem.
Aaaa , więc o to chodziło.
-Tak , naprawdę powinnaś podziękować Connor'owi. On przysłał mi sms'a. - szepnęłam do jej ucha , w którym miała srebrnego kolczyka z niebieskim kamieniem szlachetnym.
Mama niespodziewanie szybko zarzuciła mi swoje ręce na szyję. Poczułam się dokładnie , tak samo jak wtedy kiedy szłam pierwszy raz do szkoły. Czułam , że wszystko będzie ok , a jeżeli nie to w domu czekają na mnie dwie osoby , które mnie kochają i pomogą. Bezpieczna. Czułam się bezpieczna.
***
-Mogę ? - szepnęłam , patrząc na śpiącą mamę. Nawet we śnie wyglądała jak modelka , Adriana Lima mogła się wypchać.
-Jasne. - odpowiedziała , odkrywając kawałek łóżka. 
Zachowałam się jak mała dziewczynka. W środku nocy przyszłam , by położyć się obok mamusi. Musiałam się nią nacieszyć , w końcu za 5 dni ruszamy w trasę. Trasę , która potrwa 1,5 miesiąca. Zaczęłam kręcić jej włosy , robiłam tak od zawsze.
-Em , zachowujesz się jak mała dziewczynka. - rzuciła mama.
-Najwyraźniej jeszcze nią jestem. 
-I zawsze będziesz. - dodała mamcia , odwracając się do mnie i uśmiechając. 
-Ja i ty mamo. 
-Ja i ty Emily.
***
Staliśmy na lotnisku. Właśnie dzisiaj zaczynała się nasza trasa "Warm Europe Tour". W 9 czekaliśmy na nasz samolot do Lizbony , gdzie mieliśmy zagrać nasz pierwszy koncert. Wszyscy byliśmy strasznie zaspani , była 1 w nocy. Nie rozumiem , dlaczego Carter i Derek (menedżer One Direction) załatwili nam nocny loy. Koncert miał zacząć się o 18:00 , równie dobrze moglibyśmy wylecieć w południe. Siedziałam na jednym z tych niewygodnych krzeseł. Mag dosiadła się do mnie. Od czasu naszej kłótni , nie zamieniłyśmy ani słowa.
-Em , ja nie uważam cię za wariatkę. Po prostu wizyta dobrze , by ci zrobiła. - rozpoczęła rozmowę Magdalena. 
W pobliżu nie było nikogo. Nialler z Nickole i Harry'm poszli do bufetu , Liam rozmawiał przez telefon z Danielle , która poszła do łazienki ,a Zayn wraz z Tomlinson'em poszedł na spacer po sklepach.
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
Dziewczyna potargała swoje długie , brązowe włosy.
-Emily , ja nie zniosę dłużej tej ciszy między nami. Jesteś moją przyjaciółką i chcę dla ciebie tego , co najlepsze. - powiedziała z troską w głosie. 
-Więc odejdź. - odparłam , wstając z krzesła.
Po dłuższej chwili jaka nastała między nami , Mag wydukała łamliwym głosem:
-Znienawidzę siebie , jeśli cię stracę.
Nie odpowiedziałam , podeszłam w stronę okna. Wiedziałam , że jeżeli razem z Mag nie zakopiemy topora wojennego - trasa będzie trudna. Chciałam , żeby ktoś mnie teraz przytulił.
-Emily ! - usłyszałam za swoimi plecami krzyk. Krzyk dziecka. Odwróciłam się , a w moją stronę biegła Jessie. Krzyknęłam ze szczęścia i rzuciłam się w jej kierunku. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam. W moją stronę szedł też tata i Yasmine , którą najwyraźniej coś podnieciło.
-Co wy tu robicie ? - zapytałam , witając się z ojcem.
-Przyjechaliśmy , by życzyć ci powodzenia. - odpowiedziała moja przyrodnia siostrzyczka.
-A nie zgadniesz , kto wpadł na ten pomysł...Yasmine. - wrzasnął tata , pokazując na swoją żonę , która prowadziła rozmowę z Magdaleną. Podeszliśmy w ich kierunku.
-Och ! Emily , masz wspaniałą koleżankę. - rzuciła Yasmine , biorąc Mag pod rękę.
-Taa. - rzekłam , rzucając stylistce chłodne spojrzenie. 
-Przyjaźnimy się. - oznajmiła Poleis (nazwisko Magdaleny) , znieważając moje chłodne spojrzenie.
W naszą stronę biegła Carter z resztą ekipy. Zabawnie wyglądała chwiejąc się , co chwila na swoich wysokich szpilkach. 
-Hej ! Dziewczyny ruszajcie pośladki , za 10 minut odlot.
Zrobiło mi się smutno , bo musiałam rozstać się z tatą oraz Jessie. Przytuliłam mocno siostrę , stawiając ją na własnych nogach. Tata pocałował mnie w czoło i powiedział , że mam dzwonić do Niego codziennie. Rzuciłam im na pożegnanie "uśmiech" i poszłąm w stronę sali odlotów.
***
Kochana Emily Jade !
Dzisiaj są Twoje 16-naste urodziny. Chciałem życzyć Ci wszystkiego najlepszego , spełnienia marzeń , miłości , błogosławieństwa Bożego (choć wiem , że jesteś niewierząca). Jest mi smutno , iż nie mogę usłyszeć Twojego głosu i Cię uścisnąć. Z Okazji urodzin do listu dołączyłem mały prezent. Twoja matka powiedziała mi , że chcesz wziąć udział w castingach do X-Factora. Cieszę się z tego powodu ! Masz niesamowity dar i powinnaś pokazać go światu. Do dnia dzisiejszego , nie mogę uwierzyć , że mam tak wspaniałą córkę. Mam powiedziała mi , także o piosence , którą napisałaś o mnie. Wysłała mi ją mailem i choć nazywa się "I don't need you" uważam , że jest dobra. Wiem , iż nadzieja matką głupich , lecz mam ją i wierzę , że gdzieś w środku serca - kochasz mnie.
                                                                                                                                 1-4-3
                                                                                                                                 Tata
Z koperty wyjęłam niebieską bransoletkę. Kiedy ją założyłam , poczułam jakby tata stał obok. Za chwilę miałam wejść na scenę. Strasznie się bałam. Wzięłam do ręki mój telefon i wykręciłam numer.
-Cześć tatku. - powiedziałam do słuchawki. - Zaraz mam pierwszy występ i strasznie się boję.
-Emily , nie masz się czego bać. Wierzę w ciebie , poradzisz sobie. To ma być dla ciebie zabawa , tylko i wyłącznie. Bałaś się kiedyś grać w berka ?
Zapomniałam , że rozmawiam , że rozmawiam przez telefon i pokręciłam głową.
-Halo ? Emily , jesteś tam ?
-Nie , nie bałam się.  - odpowiedziałam na zadane pytanie.
-Tak , więc nie potrzebnie się denerwujesz.
-Dzięki , tato. - powiedziałam i rozłączyłam się. 
Uśmiechnęłam się szeroko. Usłyszałam , że zespół zaczął grać melodię piosenki "1-4-3".
-Powodzenia. - powiedział ktoś za moimi plecami.
Odwróciłam głowę. Stał tam Lou.
-Dziękuję. - rzuciłam z uśmiechem i wbiegłam na scenę.
_________________________________________________________________________________
Dodałam dzisiaj dla was długi rozdział. Mam nadzieję , że się spodoba i skomentujecie. Każdy komentarz to dla mnie wsparcie w pisaniu. Więc proszę. 

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 26

-Więc objawy to wymioty , mdłości , gorączka i brak apetytu ? - spytał lekarz , którego wezwał Harry.
Leżałam w łóżku cały dzień , nie byłam na próbie i miałam z tego powodu wielkie wyrzuty sumienia. Nie , nie chodziło mi o przygotowanie. Chciałam wygarnąć Jack'owi , że to nie fair umawiać się z zajętą panną. Przytaknęłam głową.
-To grypa żołądkowa. - oznajmił doktor , pakując stetoskop do torby lekarskiej. - Proszę wykupić tę receptę.
-A czy Emily wyzdrowieje do wtorku ? Wie pan , zaczynamy trasę. - dodał Hazza.
-Tak , powinna być w pełni zdrowa w sobotę. - odparł lekarz , poklepując loczka po ramieniu.
-Dziękuję. - powiedziałam , uśmiechając się blado.
Harry odprowadził medyka do drzwi. Ja w tym czasie wystukałam sms'a do Carter.
Jestem chora. Trzy dni zwolnienia. Obiecuję , że poćwiczę w domu , gdy już poczuję się lepiej. xx
Odpowiedź dostałam po kilkunastu sekundach.
W niedzielę wybieramy drugi singiel. Wraca do zdrowia ! xx
-Czy mam być zazdrosny ? - usłyszałam głos mojego chłopaka.
-O co ? - spytałam , posyłając mu łobuzerski uśmiech , doskonale wiedziałam , o co mu chodzi. Po prostu chciałam to usłyszeć.
-Wiesz , o co mi chodzi.
-Nie , wcale nie. - bąknęłam , robiąc minę kota z Shrek'a.
H. podszedł do łóżka i rzucił się na mnie. Obdarzał moje ciało pocałunkami.
-Hej ! To powiesz mi czy nie ? - zapytałam , łapiąc jego twarz moimi dłońmi.
-O chłopaków , którzy cię podrywają. - odpowiedział Hazza , przybliżając swoje usta do moich.
-Chyba zapomniałeś , że jestem chora.
Pocałował mnie w nos i zszedł z wyra. Poszedł na korytarz , ubrał kurtkę , a kiedy wychodził krzyknął :
-Chora z miłości !
Zaśmiałam się. Położyłam się , w końcu miałam wypoczywać. Co chwila przekręcałam się z boku na bok. Chyba jednak nie umiem wypoczywać. Z szafki wzięłam plik kartek i pióro. Postanowiłam napisać piosenkę. Po napisaniu zwrotki i refrenu , mój blackberry zawibrował oznajmiając , że dostałam wiadomość. Znudzona odczytałam wiadomość , która dała mi porządnego kopa.
***
Biegłam ile sił w nogach. Z moich oczu płynęły potoki łez. Musiałam zdążyć , nie pozwolę popełnić jej takiego błędu. Przede mną wyrósł wielki kościół. Z szybkością i zręcznością kota popchnęłam masywne drzwi.
-Jeśli ktoś ma coś przeciwko temu małżeństwu ..
-Stop ! Przerwać ceremonię ! - wrzasnęłam , wchodząc do katedry.
Nagle wszyscy obecni zaczęli szeptać między sobą , niektórzy cisnęli we mnie karcącymi spojrzeniami , inni zaś ściągali brwi. Rzuciłam wzrok w stronę ołtarza. Mama stała stała tam w pięknej , długiej , białej sukni. Ona była chyba najbardziej zdumiona. Buzię miała otwartą tak szeroko , że kruk mógłby tam wlecieć. Zaraz obok niej stał Connor , gdy zobaczył , że mam coś do powiedzenia ruszył w moją stronę.
-Lepiej nic nie mów mała , bo pożałujesz. - szepnął z wściekłością w oczach.
-Ugh , spadaj na drzewo. - burknęłam , pokazując mu środkowy palec. - Mamo , dlaczego to robisz , wcale go nie kochasz...
Mama wyruszyła mi naprzeciw , wyglądała naprawdę pięknie w białej sukni z upiętym wysoko kokiem.
-Mamuniu...dlaczego to robisz ? - powtórzyłam piskliwym głosikiem.
Mama wytarła mi łzy ręką. Uśmiechnęła się i odparła :
-Może , dlatego by usłyszeć , że ktoś mówi , iż mnie kocha ?
Pokręciłam energicznie głową , tak że moje włosy oplotły całą twarz.
-Mamo , ja cię kocham. - wyznałam.
Po moich słowach zgięła się w pół i zakryła usta. Płakała.
-Emily , ja wyrządziłam ci taką krzywdę. Okłamałam cię , nie mówiłam jaka jesteś dla mnie ważna , że bez ciebie nic nie ma sensu. - ciągnęła mama , wbijając wzrok w podłogę. - A gdy odeszłaś zrozumiałam , że bez ciebie nie mam po co żyć. Nikomu , nie potrzebna stara Ariana.
Przez chwilę stałam w ciszy , bo doznałam szoku po tym , jak moja rodzicielka wypowiedziała swoje pierwsze imię.
-Mamo , mnóstwo ludzi cię kocha. Ja , jakaś część taty ...Conor.
-Ale nigdy o tym nie mówiłaś. - dodała.
Zabolało mnie to zdanie. Jakbym ja była wszystkiemu winna. A wina nie leżała , tylko po mojej stronie. Doskonale o tym wiedziałam.
-Może zaczniemy wszystko od nowa ? - zaproponowałam , uśmiechając się szeroko.
-Od nowa.
Wzięłam ją pod rękę i uciekłyśmy razem z kościoła.

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 25

Moje ręce stały się mokre , w moim żołądku odbijało się kilka tysięcy piłeczek ping-pongowych.
-Skąd o tym wiesz ? - wydusiłam z siebie , wycierając dłonie w jedwabną spódnicę. Na jej buźce pojawił się przebiegły uśmieszek , dłonie położyła na biodrach i stanęła w wyzywającej pozie.
-Emily , Emily , Emily jeszcze nie znasz życia w show-biznesie. - odpowiedziała.
Co to miało niby znaczyć ? Że każdy , kto skosztował sławy , musi grać na dwa fronty , czy może , iż w show biznesie nie ma prawdziwej przyjaźni ? Miałam teraz ochotę , zapytać Danielle , czy możemy puścić wszystko w niepamięć.
-Danielle , ty nie możesz...musisz...musisz przestać spotykać się z Jack'em. - powiedziałam łamiącym się głosem.
-Mogę. - odparła podchodząc bliżej. - Pamiętaj , że jeżeli piśniesz , choć słówko...za różowo nie będzie. - dodała , klepiąc mnie po policzku.
Nie mogłam uwierzyć , iż z Dani taka zołza.
***
-Hej , uśmiechnij się. - rzuciła Magdalena , mieszając swoją latte bez tłuszczu. W przeciwieństwie do mnie , wyglądała niesamowicie. Biała koszula z dużym dekoltem idealnie podkreślała jej kobiece walory , granatowe jeansy opinały chudziutkie nóżki , a brązowe loki opadały na ramiona. Zabiłabym za takie ciało. Gdyby nie była moją przyjaciółką ... 
-Nie mam dziś najlepszego humoru. - odparłam , patrząc za okno na spadające krople deszczu.
-Na próbie można cię było nazwać słoneczną. - powiedziała Mag. , łapiąc mnie za rękę.
-To było dwanaście godzin temu. 
Na zewnątrz padał deszcz , z każdą chwilą na ziemię spadało go coraz więcej i więcej. Kap , kap , kap. 
-Em , co jest ? - zapytała , ściskając moją dłoń.
Kap , kap.
-Czy uważasz , że jestem gruba ?
Po moim pytaniu , oczy o mało jej z orbit nie wyszły. Magdalena miała duże oczy , ale teraz gdy tak je powiększyła , zastanawiałam się czy to można nazwać wytrzeszczem.
-Chyba oszalałaś. Masz cudowną figurę. - odpowiedziała , popijając latte bez tłuszczu.
-To dlaczego tabloidy piszą , że jestem grubasem ? - zapytałam łamiącym się głosem. Miałam już dość dzisiejszego dnia. Najpierw Jack , później Danielle , a gazety piszą , że mam za dużo tłuszczu. Można oszaleć. I chyba właśnie to robiłam.
-Złotko , oni piszą brednie. Zależy im , tylko na rozgłosie. 
Ale czemu rozgłos miałby im przynieść artykuł o mojej tuszy ? Nie mogą napisać , o tym , że Miley Cyrus ostatnio spaliła naleśniki (powiedziała mi o tym na gali) ?! No przepraszam bardzo , ale to chyba poważniejszy temat , ponieważ mogła spalić dom albo zjeść spalonego naleśnika , co źle mogłoby wpłynąć na jej układ trawienny.
-Ale czemu ja ?
-To proste. Jesteś taka wspaniała , nie popełniasz błędów. Dla nich to wymarzony towar. - oznajmiła Mag.
Ja nie popełniam błędów ?! A kto złamał nos Belli Lewis ? Emily Jade Backstorm !
-Czyli powinnam wywołać jakiś skandal , by się odczepili ?
Miałam już w głowie plan. Wyjdę na dwór na bosaka ! Ha ! Już widzę te nagłówki. "Emily tak mało zarabia , że nie stać jej na buty". To jest to.
-Nie. Myślę , iż wtedy jeszcze bardziej będą cię obsmarowywali. - dodała Magdalena.
-To co ja mam zrobić ?
Dziewczyna Malika rozejrzała się po lokalu , jakby sprawdzała , czy nikt nas nie podsłuchuje. Głośno wypuściła powietrze i szepnęła :
-Chyba powinnaś iść do psychologa.
Po wypowiedzianych przez nią słowach , kopara spadła mi na podłogę , dosłownie. Moja przyjaciółka uważała mnie za zwykłą wariatkę. Miodzio. Szybko podniosłam się , chwyciłam torbę i ruszyłam w stronę wyjścia. 
-Emily , zaczekaj ! - krzyknęła za mną Mag.
Biegiem wypadłam z kawiarni. Z moich oczu popłynęły łzy. Po co , ja się w ogóle pakowałam do show biznesu ? - pomyślałam.
***
Droga córeczko !
Nawet nie wiesz , jaki jestem dumny. Moja mała córcia , ukończyła szkołę muzyczną drugiego stopnia z wyróżnieniem. Kiedy się o tym dowiedziałem z moich oczu popłynęły łzy. Łzy dumy i radości. Pamiętam jak pierwszy raz zaprowadziłem Cię tam na lekcje , wróciłaś taka wesoła. Od zawsze wiedziałem , że masz talent muzyczny. Twoja mama pewnie nigdy Ci nie mówiła , ale w liceum grała na skrzypcach , lecz no cóż... później spotkała mnie. Mam nadzieję , że kiedyś też poznasz takiego wspaniałego chłopaka , jakim byłem ja. Lecz musisz mi obiecać , że przez Niego nie rzucisz muzyki ! Bo , wtedy ten młodzieniec miałby przechlapane. I pamiętaj , że kocham Cię nad życie. Bardzo za Tobą tęsknię.
                                                                                                                       Tata
W drzwiach stanął Styles z zatroskaną miną. 
-Dobrze się czujesz ? - zapytał , opierając się o futrynę.
-Nie , boli mnie głowa. - odpowiedziałam , uśmiechając się blado.
Podszedł do łóżka i przyłożył swoją dłoń do mojego czoła.
-Nie masz gorączki. - oznajmił H. , umieszczając kosmyk moich włosów za uchem. - Może to z przemęczenia. Naprawdę dużo pracujesz przed trasą.
-W końcu za tydzień zaczynamy. - dodałam.
-Dobrze , połóż się i odpocznij. - rzekł Harry , całując mnie w głowę. - Ja muszę na chwilę wyjść , ale obiecuję , że to nie potrwa długo. 
Kiwnęłam głową. Z szafki obok wzięłam mojego blackberry. Weszłam  na twittera i dodałam post.
Jestem chora. Moja głowa pęka.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ociężale wstałam z łóżka i poszłam w stronę wejścia. Otworzyłam je , a w nich stał Caleb. Tak ten chłopiec z mojego teledysku.
-Widziałem twój wpis na twitterze , więc postanowiłem wpaść z syropem mojej babci. - powitał mnie blondynek. 
-Przecież ten wpis dodałam minutę temu. 
-Byłem blisko. - uśmiechnął się Caleb i podał mi buteleczkę z syropem.
-Yhm. - bąknęłam. Zupełnie nie wiedziałam , co mam zrobić. Przecież jestem chora i nie powinnam go zapraszać do środka.
-Czy mogę wejść ?
Zemdliło mnie. Zrobiło mi się naprawdę niedobrze.
-Caleb , ja jestem chora.
-Nie martw się o mnie. Jeszcze nigdy nie zachorowałem. Jestem zdrowy jak ryba. - powiedział uśmiechając się w taki sposób , iż każda 10 latka byłaby w niebiosach. 
Ryba. Poczułam sushi , które jadłam na lunch. Rybki płynęły w górę rzeki. Chyba moja twarz zmieniła kolor , gdyż chłopiec odezwał się :
-Emily , czy ty....
Nie dokończył. Zwymiotowałam na jego buty. 
______________________________________________________________________________
Cześć kochani ! Życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocnych. Uprzedzam , że następny rozdział dodam , dopiero we wtorek (jutro rodzinka przyjeżdża , a ja wybywam w poniedziałek z miasta). Mam nadzieję , ze jeśli przeczytaliście to napiszecie komentarz , to dla mnie bardzo ważny , żeby poznać wasze opinie.

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 24

Czułam się dokładnie tak samo , jak wtedy , gdy rodzice usiedli przede mną i oznajmili "Mamusia i tatuś nie będą razem mieszkać". Mój żołądek związał się w tysiąc małych supełków.
-Czy ty...czy ty się pocięłaś ? - spytał Tomlinson , klękając obok mnie. Jego oczy złapały kontakt wzrokowy z moimi. Były takie ładne. - Powiedz.
-Nie. - odpowiedziałam. - Przecięłam się.
-Czym ? - zapytał. Tym pytanie kompletnie zajechał mi drogę ucieczki.
-Żyletka spadła mi z półki. - mruknęłam.
Louis uniósł brwi , a w jego spojrzeniu było widać niedowierzanie. Ten wzrok był tak przenikliwy , że nie wytrzymałam.
-Ja musiałam odreagować , Lou. Już nie wytrzymuję.. - wyszeptałam , wbijając wzrok w podłogę.
-Em , taka jest cena sławy. Musisz przyzwyczaić się do tej presji.
Nie mogłam uwierzyć. Tommo myślał , iż chodzi mi o sławę. Sam znalazł za mnie wytłumaczenie. Dzięki , Ci Boże.
-Uhm , tak właśnie. - dodałam , udając strapioną minę.
Boo Bear odgarnął mi kosmyki włosów z twarzy , uśmiechnął się i powiedział :
-Pamiętaj , że masz mnie.
***
-Macie pięciominutowy fajrant ! - wykrzyknęła Carter. Miałam jedną z wielu prób przed trasą. Razem z całym zespołem ćwiczyliśmy piosenki po tysiąc razy , takie uroki trasy. Zeszłam z barowego krzesła i sięgnęłam po butelkę wody. Wzięłam łyka , który przyniósł mojemu gardłu ulgę. Z moim głosem było coś nie w porządku. W niektórych momentach brakowało mi głosu. Nie wiedziałam , skąd takie objawy. 
-Emily , czy musimy ćwiczyć każdy song po pięć razy ? - zapytał Jack - mój perkusista. Prawdę mówiąc on nigdy nie był pracowity , ale w zespole znalazł się dlatego , że był świetny w tym , co robił.
-Z tym idź do Carter. - odpowiedziałam , biorąc kolejny łyk wody.
-Boję się z nią rozmawiać , wiesz jaka jest. - jęknął , wykrzywiając twarz w grymas.
-Wynagrodzę to wam. Po próbie zapraszam na pizzę , całą ekipę ! Oczywiście ja płacę ! - krzyknęłam pokrzepiająco. Zespół zaczął bić brawo i wiwatować. Wiedziałam , że daliby się zabić za darmową pizzę. Tak to jest , gdy w ekipie ma się 5 chłopców o pojemności żołądka , podobnej do Horana.
-Wracamy do pracy ! Wszyscy na miejsca , teraz gramy Queen Of Drama. - wrzasnęła menadżerka.
***
-Za Emily , najlepszą szefową świata ! - rzekł Casper , podnosząc do góry szklankę z sokiem. Cała reszta wzięła z Niego przykład i podniosła szklanki w górę. Uśmiechnęłam się szeroko. Naprawdę miło jest usłyszeć , pozytywne słowa o sobie. Ostatnimi czasy bardzo mi ich brakowało. 
-Dziękuję , ale to ja powinnam wznieść toast za tak wspaniały zespół. - dodałam , stukając się szklanką z Jack'em. - Jesteście cudowni , kochani.
Po moich słowach wszyscy byliśmy już w grupowym miśku. Zdałam sobie sprawę z tego , iż pierwszy raz , odkąd jestem "gwiazdą" byłam na serio szczęśliwa.
-Ja już będę spadał. To do zobaczenia jutro. - rzucił Jack , wstając od stołu.
-Na razie ! - pożegnaliśmy się. Odprowadziłam Jack'a wzrokiem do drzwi , przy wyjściu czekała na Niego jakaś wysoka laska. Pocałował ją namiętnie , gdy odwróciła się do mnie twarzą , zrozumiałam , że ją znam. Jack całował się z Danielle. Energicznie wstałam i założyłam ramoneskę , nie spuszczając wzroku z gołąbeczków.
-Dokąd się wybierasz ? - spytał Casper.
-Mam ważną sprawę do załatwienia. - odparłam. Z kieszeni wyjęłam banknot i zostawiłam go na stoliku. - Tu macie kasę. Do jutra.
Ruszyłam od stołu i poszłam za Dani i Jack'em.
***
Wyjęłam z kieszeni blackberry i wybrałam numer Danielle. Odebrała po pierwszym sygnale.
-Słucham ? - usłyszałam jej głos w słuchawce , brzmiał słodko , aż za słodko.
-Dani , musimy porozmawiać. Szybko ! - udałam tonem zgrozy i strachu.
W drodze za moim perkusistą oraz dziewczyną mojego przyjaciela wymyśliłam genialny plan działania.
-Gdzie jesteś ?
-Trafalgar Square. - odpowiedziałam łamiącym się głosem. - Pomóż mi.
Chyba całkiem dobra ze mnie aktorka , gdyż Dani oznajmiła :
-Pędzę , słoneczko.
Tak naprawdę , stałam pod domem Jack'a do , którego się udali. To była faza pierwsza - mojego planu. Chwilę po moim telefonie z budynku wyszła Danielle. Ruszyła w stronę Trafalgar Square. Złapałam ją za ramię i cisnęłam w nią piorunującym spojrzeniem.
-E...Emily , co ty tu... przecież powinnaś.
-Ładnie to tak zdradzać chłopaka ? - weszłam jej w słowo.
-Nie zdradzam Liam'a. - rzekła pewnym tonem.
-Od kiedy pocałunek z innym facetem , to nie zdrada ? 
Po moich słowach mina jej zrzedła. Zauważyłam , iż dolna warga zaczęła jej się trząść.
-Nie rozumiesz ! - warknęła. - Liam jest świetny i w ogóle , lecz nie daje mi wszystkiego , czego pragnę.
Teraz to we mnie wzburzyła się krew. Poważnie.
-Pewnie...wiesz co ?! Jeszcze nie widziałam , by ktoś bardziej troszczył się o kogoś , niż Payne  o ciebie. - wybuchnęłam.
-On jest taki grzeczny i rozważny. Zawsze. Nigdy nie może sobie odpuścić i zaszaleć ! 
Hmmm... najwyraźniej Danielle miała nierówno pod sufitem. Naprawdę wolałabym , żeby H. zachował w niektórych sytuacjach trzeźwość umysłu jaką posiadał Liam.
-Mam dość. Idę go o wszystkim poinformować. - burknęłam , wymijając ją.
-Nigdzie nie pójdziesz. - syknęła z wrogością. Chyba powinnam do listy swoich wrogów dopisać jeszcze Dani.
-Dlaczego ?
-Jeśli powiesz mu o mojej zdradzie , ja powiem Hazzie o twoim pocałunku z Tomlinsonem.