wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 26

-Więc objawy to wymioty , mdłości , gorączka i brak apetytu ? - spytał lekarz , którego wezwał Harry.
Leżałam w łóżku cały dzień , nie byłam na próbie i miałam z tego powodu wielkie wyrzuty sumienia. Nie , nie chodziło mi o przygotowanie. Chciałam wygarnąć Jack'owi , że to nie fair umawiać się z zajętą panną. Przytaknęłam głową.
-To grypa żołądkowa. - oznajmił doktor , pakując stetoskop do torby lekarskiej. - Proszę wykupić tę receptę.
-A czy Emily wyzdrowieje do wtorku ? Wie pan , zaczynamy trasę. - dodał Hazza.
-Tak , powinna być w pełni zdrowa w sobotę. - odparł lekarz , poklepując loczka po ramieniu.
-Dziękuję. - powiedziałam , uśmiechając się blado.
Harry odprowadził medyka do drzwi. Ja w tym czasie wystukałam sms'a do Carter.
Jestem chora. Trzy dni zwolnienia. Obiecuję , że poćwiczę w domu , gdy już poczuję się lepiej. xx
Odpowiedź dostałam po kilkunastu sekundach.
W niedzielę wybieramy drugi singiel. Wraca do zdrowia ! xx
-Czy mam być zazdrosny ? - usłyszałam głos mojego chłopaka.
-O co ? - spytałam , posyłając mu łobuzerski uśmiech , doskonale wiedziałam , o co mu chodzi. Po prostu chciałam to usłyszeć.
-Wiesz , o co mi chodzi.
-Nie , wcale nie. - bąknęłam , robiąc minę kota z Shrek'a.
H. podszedł do łóżka i rzucił się na mnie. Obdarzał moje ciało pocałunkami.
-Hej ! To powiesz mi czy nie ? - zapytałam , łapiąc jego twarz moimi dłońmi.
-O chłopaków , którzy cię podrywają. - odpowiedział Hazza , przybliżając swoje usta do moich.
-Chyba zapomniałeś , że jestem chora.
Pocałował mnie w nos i zszedł z wyra. Poszedł na korytarz , ubrał kurtkę , a kiedy wychodził krzyknął :
-Chora z miłości !
Zaśmiałam się. Położyłam się , w końcu miałam wypoczywać. Co chwila przekręcałam się z boku na bok. Chyba jednak nie umiem wypoczywać. Z szafki wzięłam plik kartek i pióro. Postanowiłam napisać piosenkę. Po napisaniu zwrotki i refrenu , mój blackberry zawibrował oznajmiając , że dostałam wiadomość. Znudzona odczytałam wiadomość , która dała mi porządnego kopa.
***
Biegłam ile sił w nogach. Z moich oczu płynęły potoki łez. Musiałam zdążyć , nie pozwolę popełnić jej takiego błędu. Przede mną wyrósł wielki kościół. Z szybkością i zręcznością kota popchnęłam masywne drzwi.
-Jeśli ktoś ma coś przeciwko temu małżeństwu ..
-Stop ! Przerwać ceremonię ! - wrzasnęłam , wchodząc do katedry.
Nagle wszyscy obecni zaczęli szeptać między sobą , niektórzy cisnęli we mnie karcącymi spojrzeniami , inni zaś ściągali brwi. Rzuciłam wzrok w stronę ołtarza. Mama stała stała tam w pięknej , długiej , białej sukni. Ona była chyba najbardziej zdumiona. Buzię miała otwartą tak szeroko , że kruk mógłby tam wlecieć. Zaraz obok niej stał Connor , gdy zobaczył , że mam coś do powiedzenia ruszył w moją stronę.
-Lepiej nic nie mów mała , bo pożałujesz. - szepnął z wściekłością w oczach.
-Ugh , spadaj na drzewo. - burknęłam , pokazując mu środkowy palec. - Mamo , dlaczego to robisz , wcale go nie kochasz...
Mama wyruszyła mi naprzeciw , wyglądała naprawdę pięknie w białej sukni z upiętym wysoko kokiem.
-Mamuniu...dlaczego to robisz ? - powtórzyłam piskliwym głosikiem.
Mama wytarła mi łzy ręką. Uśmiechnęła się i odparła :
-Może , dlatego by usłyszeć , że ktoś mówi , iż mnie kocha ?
Pokręciłam energicznie głową , tak że moje włosy oplotły całą twarz.
-Mamo , ja cię kocham. - wyznałam.
Po moich słowach zgięła się w pół i zakryła usta. Płakała.
-Emily , ja wyrządziłam ci taką krzywdę. Okłamałam cię , nie mówiłam jaka jesteś dla mnie ważna , że bez ciebie nic nie ma sensu. - ciągnęła mama , wbijając wzrok w podłogę. - A gdy odeszłaś zrozumiałam , że bez ciebie nie mam po co żyć. Nikomu , nie potrzebna stara Ariana.
Przez chwilę stałam w ciszy , bo doznałam szoku po tym , jak moja rodzicielka wypowiedziała swoje pierwsze imię.
-Mamo , mnóstwo ludzi cię kocha. Ja , jakaś część taty ...Conor.
-Ale nigdy o tym nie mówiłaś. - dodała.
Zabolało mnie to zdanie. Jakbym ja była wszystkiemu winna. A wina nie leżała , tylko po mojej stronie. Doskonale o tym wiedziałam.
-Może zaczniemy wszystko od nowa ? - zaproponowałam , uśmiechając się szeroko.
-Od nowa.
Wzięłam ją pod rękę i uciekłyśmy razem z kościoła.

7 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że to ona! Gdzieś w głębi.. ;-D
    Rozdział świetny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, chora z miłości. xd
    NIENAWIDZĘ CONNORA. -.- Mam nadzieję, że Ariana nie wyjdzie za niego za mąż.
    Cieszę się, że Emily i jej mama wreszcie się pogodziły. To trwało już za długo, o wiele za długo...
    Rozdział jest wspaniały - jak zwykle zaimponowałaś mi swoją interpretacją uczuć loczka. xD ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie się pogodziły .Awww , To takie wzruszające.Bardzo podoba mi się ten rozdział.Cieszę się,że Em i Hazzie dobrze się układa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne!! śledze cię na twitterze będziesz też mnie fallować? jestem paulina854

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :** Nie mogę się kolejnego doczkać ^^
    &zapraszam :> http://youreyesismylife1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział jak zwykle mega <3
    @Lovato1DGrande

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest bobma. <3 Pozdrawiam kochana. Connor to głupek .

    OdpowiedzUsuń